wtorek, 11 marca 2008

Dr. Kaczyński i Mr. Kaczyński


Dość długo zwlekałem z napisaniem tego tekstu. Trochę tak, jak ze zrobieniem rzeczy, którą zrobić trzeba, ale której zrobienie na pewno ci humoru nie poprawi.

Ale tą wypowiedzią Kaczor już przegiął.

"- Nie jestem entuzjastą tego, żeby sobie młody człowiek siedział przed komputerem, oglądał filmiki, pornografię, pociągał z butelki z piwem i zagłosował, gdy mu przyjdzie na to ochota. (...)

- Zwolennicy głosowania przez Internet chcą tę powagę odebrać. Dlaczego? Wiadomo, kto ma przewagę w Internecie i kto się nim posługuje. Tą grupą najłatwiej manipulować, sugerować na kogo ma zagłosować."



Właściwie to się z nim zgadzam. I podejrzewam, że podobnie myśli jeszcze wiele osób.

Tylko że będąc politykiem w XXI wieku takich rzeczy absolutnie nie wolno wypowiadać publicznie.

Kaczyński ma poważny i to coraz większy problem.

Mimo że czynnie uczestniczy w polityce od lat prawie 20, wciąż nie wyzbył się maniery dla polityka wręcz zabójczej.

Mylenia pozycji działacza politycznego z funkcją politycznego komentatora. Którym to komentatorem z ducha i urodzenia jest on - moim zdaniem - w pierwszej kolejności.

Z tego właśnie biorą się jego największe wpadki. Te słynne - "wiem, ale nie powiem". Reagowanie na każdą, choćby najbardziej bzdurną prowokację. Niepohamowane gadulstwo, sprawiające - przy odpowiednio uczynnych mediach - wrażenie, jakby to jego, a nie Tuska było w nich więcej. I jakby wciąż rządził.

Głód konwersacji i dysputy prowadzący w sytuacji, gdy przeciwnicy polityczni w Polsce żadnej dyskusji podjąć z nim nie zamierzają, czasem do postawy chyba najbardziej absurdalnej - ciągłego powracania do samooceny i skupiania siłą rzeczy uwagi na tym co było, a nie na tym co będzie i jak do tego dojść.

Co gorsza, często bywa tak, że Komentator wygrywa w nim z Politykiem właśnie wtedy, gdy trzeba podjąć radykalną decyzję czy ostro odpowiedzieć na chamską agresję, a nie publicznie dywagować - "Chcę, ale nie mogę, mogę, ale nie wiem, czy chcę" Itd.

Czy zdolności analityczne, których Jarosławowi nie można odmówić, są Politykowi potrzebne? Pytanie retoryczne.

Czy analityk powinien wspomagać Polityka, a nie go zastępować? Patrz wyżej.

Czy Kaczyński przekroczył już granicę, za którą - jak u R.L. Stevensona - dopiero po jego politycznej śmierci zobaczymy jego prawdziwą twarz?

Też chciałbym wiedzieć.

Brak komentarzy: