"Lech Kaczyński nie przyjął dymisji Michała Kamińskiego ze stanowiska sekretarza stanu w Kancelarii Prezydenta - dowiedział się "Dziennik". Kamiński miał podjąć taką decyzję, gdy prezydent zlecił przygotowanie swojego ostatniego orędzia Jackowi Kurskiemu. Dymisję składał ze łzami w oczach.
Lech Kaczyński zrezygnował z korzystania z usług Kurskiego i życzliwszym okiem spojrzał na marginalizowanego ostatnio Kamińskiego. W takim momencie Michał ze łzami w oczach złożył dymisję, ale prezydent jej nie przyjął. Od tej pory pozycja Kamińskiego w Pałacu Prezydenckim ogromnie wzrosła - mówi informator dziennika.
To był histeryczny gest bez większego znaczenia - mówi ważny polityk PiS i dodaje: Orędzie nie było najgorsze, a Kamiński z Bielanem po przegranych wyborach nie są do końca wiarygodni. Prezydent może jeszcze korzystać z pomocy Kurskiego."
I nie w tym problem, czy Der D. jak zwykle łga, czy nie, ale w tym, że ja się - zadając takie pytania - nad bezdrożami prezydenckich zachowań muszę zastanawiać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz