O sławnym artykule w "Niezawisimoj Gazietie", w którym zasugerowano, że dziadek Donalda Tuska służył w SS, a który to artykuł nie doczekał się żadnej, oficjalnej reakcji - pewnie w nadziei, że temat podejmie Jacek Kurski - było już głośno.
Ostatnio odezwali się jednak kolejni, zagraniczni fani naszego Słońca Peru.
"W Niemczech przyznawane są dwie międzynarodowe nagrody Karola - jedna to nagroda Karola Wielkiego, którą w tym roku otrzymał Donald Tusk, druga - nagroda Karola IV, którą w sobotę otrzymała szefowa Związku Wypędzonych (BdV) Erika Steinbach.(...) Nagradzając szefową BdV, Posselt przypomniał, że drugą równie ważną nagrodę Karola, ale od kapituły z Akwizgranu, otrzymał w tym roku polski premier Donald Tusk. Chwaląc polskiego premiera, rzecznik Sudetendeutsche stwierdził, że znając go osobiście, może go nazwać godnym laureatem tej nagrody.
- Donald Tusk jest nie tylko Europejczykiem, który swój naród próbuje bronić przed nacjonalistycznymi siłami we własnym kraju, ale także człowiekiem, który już jako dziecko po drugiej wojnie światowej w zniszczonym Gdańsku był zawsze zafascynowany śladami niemieckiej historii - powiedział w Augsburgu Bernd Posselt. Niemiecki ziomek przypomniał także, że Donald Tusk ma kaszubskie korzenie i niemiecką rodzinę.
- W tym samym czasie i prawie w tym samym regionie dwie kapituły przyznały nagrody Karola dwóm różnym osobom, ale o wspólnych działaniach. Erika Steinbach dokonuje wielkiego wysiłku, walczy o to, aby wypędzenia zostały uznane za niezgodne z prawem, a niemieccy wypędzeni byli w Europie traktowani z należytym szacunkiem, podobnie jak Donald Tusk, który chce, aby jego naród był postrzegany z godnością w Europie - powiedział Bernd Posselt, otrzymując za te słowa owacje na stojąco."
"Ziomal Tusk".
No dobra. Można przyjąć, że o nasze największe, narodowe dobro - Premiera, któremu się powodzi - trwa zagranicą zażarta walka, co powinno wyprawić lemingi na kolejną karuzelę euforii.
Pogłębione dywagację na temat powodów, dla których jedni groźnie pomrukują, a drudzy obwieszają orderami i siarczyście klepią po plecach, ryzykując wytłuczenie z obiektu atencji płuc i wątroby, zostawiam ekspertom.
Ja chciałbym zwrócić uwagę tylko na jeden drobiazg, który w natłoku ważnych wydarzeń mógłby nam umknąć.
Otóż tak się jakoś dziwnie złożyło, że próbując za coś pochwalić lub coś załatwić, w pełni demokratyczne Niemcy kompletnie ignorują wyborców i polską opinię publiczną, natomiast zamordystyczna Rosja właśnie do nich kieruje swoje dla Tuska ostrzeżenie.
Wygląda więc na to, że o ile Niemcy już się zupełnie polskiej demokracji nie boją, o tyle Rosja wciąż traktuje ją absolutnie serio.
Komu z przyjaciół Donalda przyznamy rację?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz