sobota, 31 lipca 2010

Panie Jarosławie, czy Pan się nie obawia...

Wkrótce zawyją syreny.

Większość lemingów, jeśli się nawet zatrzyma, to w nadziei, że właśnie spadł kolejny Kaczyński.

Ale będą i tacy, którzy sobie przypomną.

Czy Pan się nie obawia, że oni zażądają odpowiedzi?

Dlaczego po 10 kwietnia nie wyszedł Pan do tych tłumów na Krakowskim Przedmieściu, nie przemówił i nie poprowadził na Wiejską (spalić, wytłuc, wyaresztować), i w Aleje Ujazdowskie - patrz wyżej.

A potem nie poprosił, żeby w ramach już czysto prywatnej przysługi nie przywieźli Panu czegoś z Lublina w klatce?   

Policja, wojsko? A może wystarczyło przemówić również do nich?

Że zginęła Głowa Państwa, najwyżsi dowódcy, a na ich oczach dokonuje się zdrada stanu, i że mają do wyboru, albo słuchać zdrajców, albo własnego sumienia i przysięgi danej Polsce.

Nie wierzę, że bał się Pan o swoje życie. O uczynnych, nieznanych sprawców i o to, że później do śmierci różni Poncyljusze i Migalscy będą się "drogim Bronkom" tłumaczyć z pańskiego szaleństwa. 

Mógł się Pan bać o tych ludzi z Krakowskiego Przedmieścia.

Ale widzi Pan, polityk musi ludzi słuchać. Jeśli ludzie zaczynają krzyczeć z rozpaczy, musi wiedzieć, że są gotowi na wszystko. I tego samego wymagają od swoich przywódców. 

Może jest Pan skromny i nie widzi siebie w roli Piłsudskiego.

Tyle tylko, że polityk albo umie odpowiedzieć na znaki czasu i wolę społeczeństwa, albo tego polityka nie ma. Albo dostrzega miejsce i czas, albo tylko prowadzi stopniowo tracący wzrok naród postukując białą laską.

Niech Pan to sobie z okazji tej rocznicy przemyśli.

Bo ja się boję, że kiedyś będę musiał Pana o to zapytać.

5 komentarzy:

Monitor Lizard pisze...

Po 10/4 mam dokładnie takie same przemyślenia.

A za broń może posłużyć tyle rzeczy, tyle przedmiotów, a jak wielu nie zdaje sobie sprawy, że mogłyby w takim charakterze posłużyć, wystarczy trochę pogłówkować, nauczyć się wykorzystywać naturalne, bezwarunkowe niemal czynności w charakterze zaczepno-obronnym. Ewentualnie potrenować pewien koszerny "sport".

Impertynator pisze...

Jaszczur

Jarek jest niebezpiecznie blisko zostania politykiem z następującą ofertą dla swoich zwolenników - jak w najszlachetniejszy z możliwych sposobów brać po ryju i dostawać wpierdol.

Żadne wygibasy personalne i programowo-wizerunkowe nie będą tak istotne dla jego przyszłości, jak uniknięcie tej pułapki.

I nie chodzi tu wcale o zwycięstwa lub porażki w wyborach, tylko o stopień determinacji, jaki potrafi swoim zwolennikom zaoferować.

Urszula pisze...

Dołączam!

Urszula pisze...

Pisałam wczoraj pod Twoim pięknym tekstem o kwietniowym bezpowstaniu:

"A setki tysięcy przed Pałacem po 10 kwietnia? Gdyby ktoś tym pokierował..."

Pozdrawiam

Unknown pisze...

Szkoda, że nie poszedł.