środa, 11 sierpnia 2010

Ballada o dojrzewaniu

Wiosna miała oślepić
lato przygnieść
a jesień ma pogrzebać


Lato w pełni. Potężne jak gradowa chmura.

Ale spomiędzy mgieł i zieleni jesień wygląda.

Czas owocobrania i dożynek.

Pierwsze owoce już mkną ku ziemi.

Wprost z latarni na warszawski bruk, jak dojrzałe grona GnieWu.

A było tak pięknie.

Spod latarni na sam szczyt.

Kariery.

Ale każdy musi przecież dojrzeć, a potem - wiadomo - grawitacja.

Spady.

Niezebrane gniją, dając życie kolejnym pokoleniom harfy traw.

Zebrane można sfermentować.

I znów wspinaczka.

I znów wszystkie gwiazdy.

Ryj na ziemi.

Który z nich krzyknie - "O Boże!"?

Którego z nich Pan wysłucha?

Pogrzebią nas pulsującą zgnilizną masą?

Czy zakopiemy ich ku chwale przyszłych zbiorów?

A Pan rozpozna swoich.


Brak komentarzy: