Wiosna miała oślepić
lato przygnieść
a jesień ma pogrzebać
Lato w pełni. Potężne jak gradowa chmura.
Ale spomiędzy mgieł i zieleni jesień wygląda.
Czas owocobrania i dożynek.
Pierwsze owoce już mkną ku ziemi.
Wprost z latarni na warszawski bruk, jak dojrzałe grona GnieWu.
A było tak pięknie.
Spod latarni na sam szczyt.
A było tak pięknie.
Spod latarni na sam szczyt.
Kariery.
Ale każdy musi przecież dojrzeć, a potem - wiadomo - grawitacja.
Spady.
Niezebrane gniją, dając życie kolejnym pokoleniom harfy traw.
Zebrane można sfermentować.
I znów wspinaczka.
I znów wszystkie gwiazdy.
Ryj na ziemi.
Który z nich krzyknie - "O Boże!"?
Którego z nich Pan wysłucha?
Pogrzebią nas pulsującą zgnilizną masą?
Czy zakopiemy ich ku chwale przyszłych zbiorów?
A Pan rozpozna swoich.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz