Tusk zabrał głos.
Łasił się do Rosji jak skopany pies, za każdym razem wracający do ulubionego dręczyciela.
"Nie kwestionujemy żadnych, istotnych ustaleń raportu MAK. Domagamy się tylko uwzględnienia tego, czego w tym raporcie nie ma."
Rosja raportem MAK oficjalnie zakończyła badanie przyczyn katastrofy pod Smoleńskiem, a Tusk chce dalej z nimi na ten temat prowadzić konsultacje i rozmowy. Pewnie takie same, jakie prowadzili przez ostatnie 9 miesięcy.
"Nie będzie odwoływania się do instytucji międzynarodowych". A chwilę potem - "Jeśli Rosjanie nie wykażą ochoty do konsultacji, zastanowimy się nad tym".
Groch z kapustą.
Podsumujmy, bo wszystko wygląda na realizację ustalonego wcześniej scenariusza z niespodziewanymi elementami erupcji azjatyckiego upodobania do upokarzania służących. Teraz Polska ma przedstawić raport nie tylko potwierdzający wszelkie ustalenia strony rosyjskiej - Tusk wielokrotnie podkreśla, że żadnego z ustaleń raportu MAK nie kwestionuje - ale idący dalej w oskarżaniu strony polskiej. Piszę wyraźnie - polskiej, a nie tuskomorowskiej.
"Prawdopodobne, że polskie ustalenia pokażą jeszcze głębiej polskie zaniechania i błędy".
Czyje?
W odpowiedzi na pytanie o to, czy zostaną wyciągnięte jakieś wnioski personalne - "Proszę o delikatność przy zadawaniu takich pytań, bo z pewnością część wniosków personalnych dotyczyłaby osób, które zginęły pod Smoleńskiem".
Ech, problemy...
Tusk chętnie "pokłóciłby się" z Rosjanami, broniąc honoru gen. Błasika i przedstawiając "niezbite" dowody na to, że kompletnmie pijany, albo pod wpływem psychotropów - wiadomo, choroba Matki - był Lech Kaczyński. Niestety, ciało Prezydenta przewieziono do Polski za szybko na ruską wersję "badań", a brak ekshumacji wyklucza przeprowadzenie badań "polskich".
"Polskie" ustalenia być może zostaną w tej sytuacji wzbogacone o uwagi w rodzaju - "Nie wiadomo, czy wpływu na zdarzenia 10 kwietnia nie miały decyzje kontrolerów lotu. Niestety, stronie polskiej nie udało się z nimi skontaktować". A Ryżemu i jego ferajnie zostanie wgapianie się w sondażowe słupki.
Zaryzykuję jednak pewną hipotezę.
Prawdopodobnie jesteśmy świadkami ostatecznego krachu pijarowej stymulacji polskiej postpolityki rządzących.
Łasił się do Rosji jak skopany pies, za każdym razem wracający do ulubionego dręczyciela.
"Nie kwestionujemy żadnych, istotnych ustaleń raportu MAK. Domagamy się tylko uwzględnienia tego, czego w tym raporcie nie ma."
Rosja raportem MAK oficjalnie zakończyła badanie przyczyn katastrofy pod Smoleńskiem, a Tusk chce dalej z nimi na ten temat prowadzić konsultacje i rozmowy. Pewnie takie same, jakie prowadzili przez ostatnie 9 miesięcy.
"Nie będzie odwoływania się do instytucji międzynarodowych". A chwilę potem - "Jeśli Rosjanie nie wykażą ochoty do konsultacji, zastanowimy się nad tym".
Groch z kapustą.
Podsumujmy, bo wszystko wygląda na realizację ustalonego wcześniej scenariusza z niespodziewanymi elementami erupcji azjatyckiego upodobania do upokarzania służących. Teraz Polska ma przedstawić raport nie tylko potwierdzający wszelkie ustalenia strony rosyjskiej - Tusk wielokrotnie podkreśla, że żadnego z ustaleń raportu MAK nie kwestionuje - ale idący dalej w oskarżaniu strony polskiej. Piszę wyraźnie - polskiej, a nie tuskomorowskiej.
"Prawdopodobne, że polskie ustalenia pokażą jeszcze głębiej polskie zaniechania i błędy".
Czyje?
W odpowiedzi na pytanie o to, czy zostaną wyciągnięte jakieś wnioski personalne - "Proszę o delikatność przy zadawaniu takich pytań, bo z pewnością część wniosków personalnych dotyczyłaby osób, które zginęły pod Smoleńskiem".
Ech, problemy...
Tusk chętnie "pokłóciłby się" z Rosjanami, broniąc honoru gen. Błasika i przedstawiając "niezbite" dowody na to, że kompletnmie pijany, albo pod wpływem psychotropów - wiadomo, choroba Matki - był Lech Kaczyński. Niestety, ciało Prezydenta przewieziono do Polski za szybko na ruską wersję "badań", a brak ekshumacji wyklucza przeprowadzenie badań "polskich".
"Polskie" ustalenia być może zostaną w tej sytuacji wzbogacone o uwagi w rodzaju - "Nie wiadomo, czy wpływu na zdarzenia 10 kwietnia nie miały decyzje kontrolerów lotu. Niestety, stronie polskiej nie udało się z nimi skontaktować". A Ryżemu i jego ferajnie zostanie wgapianie się w sondażowe słupki.
Zaryzykuję jednak pewną hipotezę.
Prawdopodobnie jesteśmy świadkami ostatecznego krachu pijarowej stymulacji polskiej postpolityki rządzących.
Pijar zdechł, skończyła się pewna epoka.
Oczywiście nadal będą usiłowali zatkać wyrwy w tamie mokrymi gazetami, ale już wiedzą, że to nie wystarczy. W najlepszym razie zyskają trochę czasu, jednak kursu, jaki obrała wyładowana nimi, trzeszcząca krypa nie zmienią. Nie dadzą rady.
Kursu na pełną konfrontację z coraz bardziej wkurwionym społeczeństwem.
Tym bardziej, że ruscy palą smoleńskimi trumnami pod kotłem, że hej, statek nabiera prędkości, wszelkie normy bezpieczeństwa wyrzucono za burtę razem z ostatnimi narzekającymi, cena kamizelek ratunkowych na czarnym rynku gwałtownie rośnie, a rejs zaczyna coraz bardziej przypominać lot pewnego Tupolewa z 10 kwietnia roku pamiętnego.
To bez znaczenia, że nie wszyscy wkurwieni zaakceptują Jarka na czele protestujących. Wystarczy, że im po cichu będą kibicować, i na pewno publicznie nie poprą ryżego z ferajną. Nie mówiąc już o nadstawianiu za niego karku.
6 komentarzy:
pech, że do przejęcia bandyckiej schedy szykowany jest Komorowski i tzw ośrodek prezydencki, czyli Ruscy w najczystszej postaci.
Na ile to przedłuzy agonie- nie wiem.
A ja jednak uważam, że ten cały "konflikt" czy różnicowanie na "europoidalnego" Tuska i "mongoloidalnego" Komoruskiego to czysty pijar.
Kolejny montaż, mający wspomóc Ryżego.
W gangu to w dalszym ciągu Numero Uno.
PS
Stoją w gównie po szyję.
A miarą ich upadku jest to, że w TVPInfo właśnie Macierewicz po kolei odsłania kolejne, dzisiejsze kłamstwa Tuska. Na przykład - punkt Konwencji Chicagowskiej, na która się Ryży powoływał, sugerując, że będziemy na tej podstawie mogli prowadzić z Rosja jakieś dalsze konsultacje, działał do momentu opublikowania raportu końcowego MAK.
Kolejny punkt - że dzięki Konwencji Chicagowskiej mieliśmy "w ogóle" jakiś dostęp do materiałów i dowodów z eśledztwa. A tymczasem gros tych materiałów, wspólnych ustaleń, dostępu do procedur i świadków polska strona miała do 15-16 kwietnia, kiedy to procedowano - domyślnie - w oparciu o porozumienie z 1993 r. Wspólnie, na miejscu działały dwie grupy śledczych - rosyjska i polska. Potem, po wejściu w życie norm obowiązującyh w Konwencji, został tylko akredytowany Klich i wszystko się urwało.
Nikt mu nie przerywa, Wenderlich wspiera go w atakach na Tuska, a Tyszkiewicz z PO bardzo cienko przędzie.
to piękny obrazek w telewizorni- właśnie wyszedł ode mnie z kolacji pokolędowej ksiądz proboszcz, dobrodziej- mam nadzieję, że ktoś to wrzuci na tubę.
U mnie kolęda jutro.
Raczej się skończy na kawie, bo to za dużo mieszkań jednego wieczoru do obejścia.
on u nas ma taki zwyczaj, że kończy ulicę i wieczór u nas kolacją
Prześlij komentarz