"Doganianie europejskich cen energii miało w Polsce trwać według specjalistów trzy, cztery lata od uwolnienia cen. Trwało dwa miesiące.
Dostawa 1 MWh energii elektrycznej w godzinach pozaszczytowych we wtorek na Towarowej Giełdzie Energii (TGE) w Warszawie kosztowała 56,24 euro, na będącej punktem odniesienia dla naszej części Europy giełdzie EEX w Lipsku 57,13 euro, a na obsługującej kraje skandynawskie giełdzie Nord Pool w Oslo ledwie 32,30 euro.
W godzinach szczytowego poboru mocy ceny za granicą są nadal wyższe niż w Polsce, ale i to może się szybko zmienić."
Więcej.
Jaki będzie wpływ takiego skoku cen energii na inne ceny, nie muszę przekonywać.
Brakuje nam elektrowni, a obecny rząd już nie wyraża zainteresowania dodatkowymi megawatami z nowego Ignalina. Może liczy na to, że "wystudzenie" polskiej gospodarki samo sprawę popytu na energię załatwi.
Dodajmy do tego drożejący gaz, żywność i maniakalny "cel inflacyjny" NBP, zmuszający ten bank do podnoszenia stóp procentowych, a jesteśmy z powrotem w balcerowiczowskim Bantustanie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz