sobota, 1 marca 2008

Tusk-san podniósł się z ryżowej maty


strzepując z powiek senne ziarenka.

Ostrożnie wyciągnął z żelaznego żołądka dwa nagie miecze i rzucił nimi w czającego się w kącie służącego.

I tym razem chybił, a Człowiek-Mucha znieruchomiał, wczepiony wszystkimi palcami w sufit.

Za oknem wschodziło Czerwone Słońce.

Rozpoczynał się kolejny, tak przez niego upragniony dzień świstaka.

Brak komentarzy: