strzepując z powiek senne ziarenka.
Ostrożnie wyciągnął z żelaznego żołądka dwa nagie miecze i rzucił nimi w czającego się w kącie służącego.
I tym razem chybił, a Człowiek-Mucha znieruchomiał, wczepiony wszystkimi palcami w sufit.
Za oknem wschodziło Czerwone Słońce.
Rozpoczynał się kolejny, tak przez niego upragniony dzień świstaka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz