Przedarte uderzeniami kostki pudło starej gitary i pościelowe papucie na nocnym, dublińskim bruku.
Pełne sentymentalnej erotyki.
-----------------------------------
Nieosiągalne właściwie nigdzie na świecie poza holiłudzkim, kinowym sznytem, nastoletnie cwaniactwo pisane przez dorosłych scenarzystów.
Zasłaniające tak skutecznie, ponoć tkwiącą gdzieś tam, szczeniacką wrażliwość, że broni ją i wywleka na wierzch dopiero, zupełnie moim zdaniem niedoceniony aktorsko Bleeker.
-----------------------------------
A jednak gdzieś się te dwa światy, dwóch filmów spotykają.
W zaskakującej jak na współczesne kino, puentującej wszystko szczypcie zdrowego rozsądku.
Tak wiele trzeba obejrzeć i zarazem tak niewiele trzeba, aby zaczerpnąć łyk świeżego powietrza.
2 komentarze:
Once bardzo mi się podobał. Bez fajerwerów, ale to też nie tego typu (na szczęście) kino.
Juno jeszcze nie widziałam. Ale sam tytuł mnie zachęca. Bo sprytny, tylko dla kogo czytelny symbolicznie ?, bo przecież niewielu (nastolatków) wie, że "Iuno" (nie Juno) to siostrzane odbicie Junony Jowiszowej, ale za całkiem inne obszary od tej pierwszej "odpowiedzialnej", bo to de facto Hera (ta od awantury o jabłko, rozpętanej przez Parysa) , czyli opiekunka życia kobiet, w tym życia owszem również seksualnego. Ale też anioł stróż w ogóle, którego każda z nas (kobiet) ma. Także w mitologii...
And the time goes by...
Prześlij komentarz