Wymamrotał major Suworowyj, unosząc wskazówki z kremlowskich kurantów przed - jak twierdził - potomkami hetmana Podchodkiewicza.
Donisław Górnolotny (tytuł ten uzyskał po ostatecznym odbiciu z rąk Prezydenta służbowego samolotu) umknął był przed kryzysem do Chin.
Co prawda, ścigające go wskaźniki giełdowe wgryzły się już głęboko w ziemię, jednak w razie czego Donisław zapadnie gdzieś w Papui Nowej Gwinei. Popalając z autochtonami ich lokalną trawkę oraz ćwicząc się w miniaturyzacji głów swoich wrogów.
Może nawet i własnej?
W końcu, im coś mniejsze, tym trudniej trafić...
W Polszcze najbliższy nausznik Jego Emitencji Leszka B. - Vincent Młot żadnego kryzysu się nie lęka.
Więcej, on jako komliberał kryzysy lubi.
Mniej wtedy do liczenia, a poza tym można się zasłonić ulubionym od czasów Gomółki powiedzeniem JE - "Nas na to nie stać".
Co prawda, to prawda.
W Krainie Miłości (m-lekiem płynącej) hymn powinien się już zaczynać od słów:
Jeszcze Polska nie zginęła
Bo nas na to nie stać
A refren innej, znanej ongiś piosenki brzmieć winien:
Peru, peruuu!
Mój lans musi wyjść na zeruuu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz