środa, 22 października 2008

Ciężkie Czasy


Wymamrotał major Suworowyj, unosząc wskazówki z kremlowskich kurantów przed - jak twierdził - potomkami hetmana Podchodkiewicza.


Donisław Górnolotny (tytuł ten uzyskał po ostatecznym odbiciu z rąk Prezydenta służbowego samolotu) umknął był przed kryzysem do Chin.

Co prawda, ścigające go wskaźniki giełdowe wgryzły się już głęboko w ziemię, jednak w razie czego Donisław zapadnie gdzieś w Papui Nowej Gwinei. Popalając z autochtonami ich lokalną trawkę oraz ćwicząc się w miniaturyzacji głów swoich wrogów.

Może nawet i własnej?

W końcu, im coś mniejsze, tym trudniej trafić...

W Polszcze najbliższy nausznik Jego Emitencji Leszka B. - Vincent Młot żadnego kryzysu się nie lęka.

Więcej, on jako komliberał kryzysy lubi.

Mniej wtedy do liczenia, a poza tym można się zasłonić ulubionym od czasów Gomółki powiedzeniem JE - "Nas na to nie stać".

Co prawda, to prawda.

W Krainie Miłości (m-lekiem płynącej) hymn powinien się już zaczynać od słów:

Jeszcze Polska nie zginęła
Bo nas na to nie stać


A refren innej, znanej ongiś piosenki brzmieć winien:

Peru, peruuu!
Mój lans musi wyjść na zeruuu


Brak komentarzy: