środa, 5 listopada 2008

Największy Barak w Czerwonym Obozie



Żegnaj Ameryko.

Przez dziesięciolecia tak wielu, zwłaszcza Polacy, pokładało w tobie tak wielkie nadzieje.

Dwukrotnie ratowałaś Stary Świat z obłędu wojennej rzezi. Raz nawet się wydawało, że wyciągnęłaś go z komunizmu.

Zgubiła cię chciwość i wiara w postęp, czyli to co w sferze materii daje ci wciąż tak wielką nad innymi przewagę.

Natomiast twój duch wylądował w baraku.

Zaczynasz budzić we mnie przerażenie, bo na politowanie jesteś wciąż zbyt silna.

Wiem jednak, że towarzysz Obama i nad tym popracuje.

Czekają cię zmiany, o jakich nie marzyłaś i jakich chyba niekoniecznie pragniesz.

Ale jak się wybiera na Prezydenta komunizującego reprezentanta najbardziej rasistowskiej mniejszości etnicznej...

Może i wewnętrzne, niewiele mające wspólnego z demokracją, za to więcej z prawdziwą władzą mechanizmy zdołają go przed największym obłędem w polityce krajowej powstrzymać.

Tak jak i przed zrobieniem czegokolwiek sensownego, gdyby się na to zamachnął (przebudowa rynku finansowego).

Ale nic nie powstrzyma dynamiki procesów społecznych.

No i tego, co nas interesuje najbardziej. Zmian w polityce zagranicznej.

Niejedna butelka dziś pęknie na Kremlu.

Ciekawe, która z polskich partii politycznych pierwsza zaproponuje członkostwo Rogerowi Guerreiro?


9 komentarzy:

nissan pisze...

Tezę przedstawioną przez Patricka Buchanana można streścić krótko: cywilizacja Zachodu umiera. Kryzys

demograficzny sprawia, że XXI wiek będzie ostatnim wiekiem tej wielkiej cywilizacji.

Argumenty przez niego przedstawione są niezwykle mocne: przede wszystkim to konkretne dane statystyczne – można by

rzec: czysta matematyka. Dla przykładu: średni wiek Europejczyka to 50 lat! Przy obecnej demografii wszystko wskazuje

na to, że w ciągu najbliższych 50 lat Europa będzie musiała przyjąć ponad miliard imigrantów, w przeciwnym wypadku

nie będzie miał kto płacić na utrzymanie obecnego systemu emerytalnego. Społeczeństwa zachodnie się starzeją. Wkrótce

zdecydowaną większość mieszkańców Zachodu będą stanowili przybysze z Azji, Afryki i Ameryki Południowej. Nie trzeba

tu chyba przypominać, że ci imigranci pochodzą z kultur zupełnie odmiennych od naszej, co praktycznie oznacza koniec

naszej cywilizacji – bo niby w imię czego imigranci mieliby podtrzymywać naszą kulturę?

Powodów takiego stanu rzeczy jest wiele, a warto o nie pytać, bo – bądź co bądź – jest to pytanie o przyszłość tego

wszystkiego, w co wierzymy, o przyszłość świata, jaki znamy. Przede wszystkim trzeba postawić pytanie: dlaczego

przedstawiciele kultury zachodniej, która na każdym polu pokazała swoją wyższość nad innymi, nie chcą mieć dzieci?

Skąd wynika obecny kryzys demograficzny?

Buchanan wskazuje na wiele przyczyn. Wszystkich wymieniać tu nie będę, by nie odbierać przyjemności z lektury jego

książki. Zaczynając jednak od najprostszych – socjalizm i etatyzm spowodował, że ludzie nie muszą już myśleć o dzieciach

jako gwarantach przyszłości. Kiedyś posiadanie gromadki dzieci zapewniało bezpieczeństwo na starość – teraz ludzie

myślą o państwowej emeryturze, więc dzieci w tym celu już nie są potrzebne.

Powodem jednak znacznie ważniejszym jest rewolucja seksualna. Upadek moralności, wizja bezpiecznego seksu bez

zobowiązań, antykoncepcja, aborcja i promocja homoseksualizmu spowodowały zanik tradycyjnego modelu rodziny i

małżeństwa.

Przede wszystkim jednak powodem "Śmierci Zachodu" jest wojna kulturowa, bo właśnie w niej Buchanan widzi

podstawową przyczynę obecnego stanu. Jak sugeruje, prawdziwa wojna nie toczy się między kulturą Zachodu i innymi,

ale między kulturą Zachodu i post-Zachodu. Jest to wojna wewnętrzna, wojna o duszę Zachodu.

Zagłębiając się w jej historię ukazuje rolę, jaką odegrał marksizm kulturowy, rozpoczęty w szkole frankfurckiej, a potem

przenikający na zachodnie uniwersytety – aż w końcu poglądy lewicowe stały się swoiście obowiązującymi wśród

studentów. Z nich natomiast pochodzą dzisiejsze tzw. "elity".

Ogromną uwagę zwraca również na działania mediów, które przesiąknięte marksizmem kulturowym w postaci tzw.

"poprawności politycznej" ukazują tylko te wydarzenia, które pasują do ogólnie przyjętej tezy, a milcząc na temat tego

wszystkiego, co niewygodne, np. statystyk przestępczości wśród imigrantów lub pedofilii wśród homoseksualistów.

Książka Buchanana z pewnością nie jest miła i przyjemna. Jej lektura nie nastraja optymistycznie. Jest jednak boleśnie

prawdziwa. O pewnych rzeczach gdzie indziej zwyczajnie nie usłyszymy, bo dla wielu jest to niewygodne.

Mimo wielu akcentów negatywnych - w samym zakończeniu Buchanan wskazuje jednak, że obecna sytuacja wcale nie

musi się skończyć tytułową "śmiercią Zachodu". Jest szansa, ale do tego trzeba, aby zwyczajni ludzie przestali być

obojętni wobec tego, co robią zwolennicy "nowego ładu". Autor przestawia konkretne możliwości działania na polu

społecznym i politycznym.

Można by zadać sobie pytanie: czy warto, aby Polak czytał książkę amerykańskiego patrioty, ukazującą głównie

amerykańskie problemy? Pozwolę sobie odpowiedzieć, że zdecydowanie warto. Pamiętajmy, że "tak ten świat złożony

jest" (parafrazując słowa znanej piosenki), że do Polski przychodzi z opóźnieniem to wszystko, co najpierw pojawia się w

Europie zachodniej, a jeszcze wcześniej w Ameryce.

Amerykanie już przerabiali batalię np. o homoseksualizm, która teraz zaczyna toczyć się w Polsce. I tę batalię przegrali.

U nas ta wojna kulturowa dopiero wkracza na arenę społeczną. Podobnych zagadnień jest wiele, jak choćby aborcja,

eutanazja, obecność chrześcijańskich symboli w miejscach publicznych.

Tym razem naszą wielką przewagą jest fakt, że w stosunku do USA jesteśmy o kilkanaście (co najmniej) lat opóźnieni –

po prostu możemy uczyć się na błędach Amerykanów. Możemy wygrać. I właśnie dlatego zdecydowanie warto tę książkę

przeczytać.

Impertynator pisze...

Zanim Europę i Amerykę, jak przed wiekami Rzym, zasypie demograficznie barbaria, powyrzynamy się nawzajem, walcząc o kurczący się mit dobrobytu.

Ostałe przy życiu resztki będą próbowały, dopóki się da, zamordyzmu.

A potem nadejdzie Nowa Era.

Anonimowy pisze...

Nissan,

Buchanan to popłuczyny po Konecznym i Spenglerze.

Ale fakt. To juz jest trup, tylko jeszcz nie śmierdzi, ale rózne czerwone robactwo już go toczy.

Jeden z salonowiczów, hrabia Ponimirski- wielki Spenglera fan, stawia taką tezę, że Nowa Era może być związana z kultem JPII.
Powaznie. To mu ze spengleryzmu wychodzi trochę. Kult Chrsytusa tez się zaczął na dobre jakies 50 lat po jego śmierci, gdy obróśł juz mitem. I wystarczyło to na 2000 lat. JPII jest na Odnowiciela świetnym kandydatem. Za lat 50, gdy juz nie będzie wielkiej wątpliwosci co do czynionych cudów, niebiańskich zapachów etc. Całej tej otoczki.
Pytanie czy turbany i śkośni dadza nam tyle czasu by się pozbierac?

Anna pisze...

"Ciekawe, która z polskich partii politycznych pierwsza zaproponuje członkostwo Rogerowi Guerreiro?"

No tak, Mollowi już nie mogą zaproponować.
Ale może PO nazwie chociaż jego nazwiskiem jakąś salę w Sejmie?

Ja nie mogę uwierzyć w ten wybór Ameryki.
Ale pewnie sobie na to zasłużyli.
Żałuję tylko, że ten wybór ma taki wpływ na resztę świata.

Pozdrowienia

Impertynator pisze...

Strasznie ciężko napisać coś optymistycznego.

Może tyle, że my Polacy jesteśmy specjalistami od spraw beznadziejnych.

Impertynator pisze...

Anno

Uczcili go już muzycy.

Poprzedzając niektóre kompozycje znamiennym:

D-Moll.

Impertynator pisze...

Do Wszystkich.

Tak naprawdę ku upadkowi chyli się nie cywilizacja białego człowieka, ale cywilizacja oparta na pieniądzu i oszustwie.

Jej początki nie sięgają dwóch tysięcy lat wstecz, ale momentu gdy wiara i urodzenie zaczęły znaczyć mniej od pieniądza. A dokładniej, pieniądz mógł je już ZAWSZE kupić.

Zgodnie z logiką oświeconego rozumu.

nissan pisze...

GERMANY, 30.I.1933,
też, jak dziś US,
- n i e w i e d z i e l i -
co sobie własnie wybrali.
Pytanie,
ile wiedział wtedy AH?,
ile dziś potrafi wydedukować-
1/n-ta AH, łże muBARAK,
MALCOLM X 2008, BO.
?

Impertynator pisze...

Nissan.

To jest zawsze ten sam problem.

Jak zauważyć przełom?

Krzyczeć przy każdym zgrzycie, ryzykując że jak naprawdę się posypie, to i tak nikt nie zwróci uwagi?

Tylko że rzadszych demonstracji także już nikt nie zauważa.

Dominuja dwie tendencje:

Jakoś to będzie, jak zawsze.

I - chyba najgorsza - samo zdefiniowanie problemu wystarczy. Reszta "załatwi się sama", czyli bez naszego udziału.