4 czerwca to nie jest dobry moment do świętowania. Dwadzieścia lat zachęca jednak do sporządzenia bilansu.
Będzie to bilans blogerski, całkowicie prywatny, a więc stronniczy, przyczynkarski, ku uciesze(?) autora i tych niewielu, co na ten blog zaglądają.
Ogłupianie.
Między 1991 r. a 2007 r. udział wydatków na naukę w PKB spadł z 0,76% do 0,33%. Obniżył się także, choć w mniejszej skali, udział środków na szkolnictwo, które dodatkowo zniszczyła jedna z głupszych reform, autorstwa niejakiego Handtkego. Starannie okrojono w niej udział lekcji języka polskiego i historii, tak że nauczycielom nie starcza czasu na kłopotliwe wykłady z historii najnowszej. W zastępstwie mają to czynić media.
W chorym ciele chory duch?
Postępuje rozpad służby zdrowia, na którą także nie przeznacza się tyle, co w wielu państwach o podobnym stopniu rozwoju. Systematyczny demontaż rozpoczął się już we wczesnych latach 90-tych usunięciem gabinetów lekarskich ze szkół. Brak jakichkolwiek reform (poza forsowanymi pomysłami wedle "Recepty Sawickiej") doprowadził do totalnego marnotrawstwa środków. Postępuje "prywatyzacja" poprzez wzrost wydatków korupcyjnych ("koperty"), nie gwarantująca żadnych inwestycji ani wzrostu jakości usług. Prywatyzacja szykowana przez Kopacz to z kolei prosta droga do podziału służby zdrowia na część dla bogatych oraz dla bantustanu. Bez jakichkolwiek szans na wyrównywanie standardu. W dającej się przewidzieć przyszłości. Pomijając już to, że w ten sposób zostanie ostatecznie zniszczona jakakolwiek działalność naukowa w tej sferze.
Sprywatyzować czyli skręcić.
Wkład w kompromitację terminu "prywatyzacja" i "prywatny", jaki przez ostatnie 20 lat - z niewielkimi wyjątkami - włożyły polskie władze, przejdzie chyba do annałów historii ekonomicznej. Właściwie jedynym, dobrze funkcjonującym przedsiębiorstwem w Polsce w tym okresie były i są "lodziarnie". No i banki, które niezależnie od koniunktury zaliczały rekordy stóp zwrotu i dywidend, oraz oprocentowania kredytów i przerzucanych na klientów kosztów swojej działalności. Dopóki "matecznik" w USA nie przesadził, nakręcając aktualny kryzys. Poza "lodziarstwem" pozbyliśmy się właściwie wszystkich, polskich specjalności, a zagraniczni właściciele rozpoczynali swoją działalność prawie zawsze od zamknięcia biur projektowych i laboratoriów. To chyba jakiś symbol tej rocznicy, że nasze stocznie zajmą się produkcją wiatraków.
Jechał pociąg z daleka...
Wystarczy, bo niebawem nigdzie nie pojedzie. Przez 20 lat nie wybudowaliśmy praktycznie żadnej autostrady, trudno za nią bowiem uznać oddane do użytku kawałki. Głównie z powodu niepohamowanego apetytu "prywatnych" inwestorów na publiczne pieniądze i wsparcie. Doprowadziło to do ruiny i tak nie najlepsze polskie drogi. Zapaść inwestycyjna (patrz stosowny raport NIK sprzed paru lat) cofnęła polskie koleje o 50 lat. Zostało im zamykanie kolejnych tras i odcinków. Słowem, "infrastruktura transportowa" stawia nas na poziomie pamiętnej, przysłowiowej furmanki na okładce, jaką pamiętam z artykułu o Polsce w "Newsweeku" z lat 70-tych. A "infrastruktura komunikacyjna"? Dzięki wspaniałej "prywatyzacji" TPSA, która oddała monopol na tym rynku w ręce francuskiej, państwowej firmy France Telecom, mamy jeden z najgorszych pod względem standardu i najdroższy Internet w Europie.
Przyszłości bać się należy.
Po kolejnej z serii wspaniałych "reform", tym razem emerytalnej, zaczęto właśnie wypłacać pierwsze świadczenia od najlepszych z możliwych, bo prywatnych funduszy emerytalnych. Po kilkadziesiąt złotych na głowę.
Wystarczy.
"A mury runą, runa, runą..." śpiewał przed wielu laty późniejszy, fanatyczny tropiciel antysemityzmu w Polsce Jacek Kaczmarski.
Runęły.
I zostały ruiny.
1 komentarz:
Karlin, to jest wszystko cholernie smutne, ja to mam w ogóle jakis cięzki dzień dzisiaj, no smutne jest to , że my Polacy spsieliśmy, tak bardzo, że dalismy żywym wyjść wszystkim czerwonym i rózowym z tych przemian, żeby tylko zywym, także zamożnym, zasłuzylismy na to jak nic
"symphaty" ka pi tal ne!
pozdrowienia
Prześlij komentarz