Interesuję się sportem już lat kilkadziesiąt. Przez jakiś czas sam go uprawiałem, ale choć staram się być uczciwy, jak daleko sięgam pamięcia, czegoś takiego jak wywiad Radwańskiej chyba nie czytałem.
Wywiad z Agnieszką Radwańską.
Kondensacja zupełnego braku ambicji, pogodzenia z losem, niechęci do jakiegokolwiek emocjonalnego stosunku wobec uprawianej dyscypliny, żelaznej konsekwencji w przyjętej strategii, choć widać, że nie przynosi ona pozytywnych skutków, po prostu poraża.
A wszystko prezentowane przez młodą zawodniczkę, która niedawno właśnie wdarła się do szerokiej, światowej czołówki w swojej dyscyplinie.
Przypomina mi to trochę "krakowskie przekleństwo" (Radwańska także jest z Krakowa) tamtejszych piłkarzy. Ciagnące się za mieszkańcami tego grodu chyba od czasów "cudownych młodziaków" z połowy lat 70-tych. Każdy, kto widział jak grali na początku swojej kariery Kusto, Nawałka, Kapka, Iwan, Skrobowski i jak przeciętnie skończyli, wie o czym piszę.
Ale chyba najcięższe, płynne "brzemię polskiego sportowca" jest Radwańskiej obce?
Jej zachowanie bardziej mi się jednak kojarzy ze zwieszonymi głowami polskich siatkarek czy siatkarzy, jak tylko im coś nie idzie. Z potulną zgodą na ławkę rezerwowych w drugoligowym, byle zagranicznym klubie polskich piłkarzy i posłuszeństwem polskich szczypiornistów, tracących ochotę do gry w finale przeciwko ich pracodawcom. Drużynie Niemiec.
Nie sądzę, aby polscy sportowcy - choć z pewnością zdarzają się wyjątki - mogli stanowić jakąś zwartą, odrębną grupę młodych ludzi w Rzeczpospolitej Lemingów. Wszystko co kształtuje i uszkadza młodzież, ich także dotyczy. A dla sportowca brak wewnętrznego przekonania o własnej wartości, dumy z reprezentowania właśnie Polski, a nie na przykład Hondurasu czy Niemiec, wychowania w oparciu o hierachię wartości, a nie wyłącznie hierachię posłuszeństwa, jest zabójczy.
Największy talent, najlepsi trenerzy, najnowocześniejsze medyczne "wspomaganie" nie pomogą. Zresztą potulność (kompleksy?) przesądzają zazwyczaj o tym, że zarówno trenerzy, jak i wsparcie fizjologii nigdy nie są najlepsze - patrz Radwańska.
Owcza mentalność, zabójcza tak dla indywidualnego, jak i społecznego rozwoju, dosięga i niszczy nie tylko młodziutkie tenisistki. Proszę sobie przypomnieć zachowania naszych wyrośniętych atletów z drużyny siatkarzy, czy bardzo atrakcyjnych, z wieloma sukcesami kobiet z drużyny siatkarek, zachowujących się czasami, na przekór swoim umiejętnościom i aparycji, rzeczywiście jak pozbawione wiary w siebie "brzydkie panny".
Czyżbyśmy rzeczywiście wychowali pokolenia samoreprodukujących się, "żyjących pod podłogą"? Tak dalece przekonanych, że dębowej klepki głową nie rozbijesz, że nawet nie próbujących sprawdzić, czy ona tam rzeczywiście jest.
Charakterystyczne dla "lemingów" ubóstwo procesów myślowych, związanych z wyższymi wartościami, ideami i celami ogranicza ich motywację. I nawet większe pieniądze często tego nie wzruszą.
Czy wygra złość z braku zwycięstwa Majewskiego, Małachowskiego, czy wszechobecność i obojętność symbolu lemingów - Radwańskiej?
Obyśmy tylko nie musieli znowu szukać nadziei na otrzeźwienie - jak to zwykle w naszej historii bywało - na ruinach wszystkiego, co nam bliskie i drogie.
2 komentarze:
Przeczytała, rezygnacja kompletna.
To żadna klątwa, to krakowska mentalność.
Wiesz, mnie się zdaje, że nie od Radwańskiej zależą zmiany w sztabie szkoleniowym tylko od jej Ojca. Ona tylko sie z tym pogodziła.
Karlin, nie mozna niedoceniac wpływu otoczenia.
Pozdro
Doceniam, doceniam.
Tylko że nie wszyscy sportowcy, których "lemingowatość" wciska mnie czasem w fotel, pochodzą z Krakowa.
Upiornego T. też widzę i dziewczynie współczuję. On jest w stanie dla utrzymania nad córkami (i kasą) kontroli "zabić" w nich sportowca i odebrać im nie tylko szansę dalszej kariey, ale i - być może - złamać życie.
Tyle tylko, że ona jest już dorosła i mogłaby walczyć o swoją przyszłość...
Właśnie dlatego piszę o Radwańskiej jako o symbolu.
Pozdrawiam
Prześlij komentarz