Rządzący obecnie Polską od początku swojej politycznej egzystencji opierali się na całkowicie sztucznym, spreparowanym w mediach i wtłocznym przez nie wyborcom, wizerunku.
Od 2007 roku ma on już postać czegoś na kształt betonowego, oklejonego migotliwą folią mauzoleum. Jak ono wielkiego, kolorowego, odpornego na rzeczywistość i pustego w środku.
Pod którym, w kolejce po darmowego loda, stoją w szeregu lemingi.
Czasami, podkreślam, czasami zdarza się jednak, że z upstrzonej girlandami dziękczynnych wieńców bramy musi wymaszerować w pole jakaś goła decyzja, jakiś korowód konkretów. Tam, gdzie wszyscy będą je sobie mogli dokładnie obejrzeć.
Musi, bo nawet ich brak będzie dla rządzących dotkliwie widoczny.
Ani ich braku, ani zdradzieckiej pokraczności nie zdołają wtedy pokryć żadne, paraliżujące wolę walki i odbierające nadzieję krzyki czy usypiające i zamęczające szeptanki.
Tak było podczas kryzysu w Gruzji w 2008 r., kiedy nie udało sie ukryć, że w odbiorze społecznym to Prezydent Kaczyński, a nie rząd zachował się zgodnie z oczekiwaniami Polaków.
Tak jest i teraz, po Katyniu 2010 r.
Dlatego tak ważne jest, aby opozycja i wszyscy uczciwi komentatorzy koncentrowali się na tej władzy CZYNACH I ZANIECHANIACH, a nie na medialnych krzykach i szeptach.
Bo po raz kolejny bowiem - a nie zdarza się to często - mamy taką sytuację, że społeczeństwo jest o wiele bardziej wyczulone na faktyczne posunięcia lub ich brak, niż na medialne opakowanie i preparację.
Być może jest tak dlatego, że dotyczą one - jak było w przypadku Gruzji - naszych relacji z Rosją, gdzie Polacy wykazują się dosyć spójnym, niezmiennym od lat, a nawet coraz bardziej krytycznym poglądem na państwo naszych Przyjaciół Moskali. Zaś wrażliwość społeczną wzmacnia szok po smoleńskiej tragedii.
W tym kontekście na przykład próba przywołania, dla celów propagandowej insynuacji, lotu Prezydenta Kaczyńskiego do Gruzji może, umiejętnie rozegrana, okazać się dla Ferajny propagandowym strzałem w stopę.
Wystarczy tylko przypominać, po co Kaczyński tam poleciał i kto Gruzję wtedy najechał.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz