Rosja to kraj, który już bardzo dawno temu, co najmniej po 1917 r., zmodyfikował znane powiedzenie w polityce zagranicznej - "Nie ważne czy nas lubią, ważne żeby szanowali" na "Niech nas nawet nienawidzą, byleby się nas bali".
Stąd też na władcach Kremla żadne, nie potwierdzone przez nich oficjalnie, fakty czy dowody nigdy nie robiły większego wrażenia. Natomiast zawsze interesowało ich wrażenie, jakie robią na innych. Nawiasem - przy tej okazji dość dobrze widać mentalną proweniencję naszych specjalistów od wyszukiwania pochwał w prasie jamajskiej i straszenia krytyką z francuskich żurnali.
Oczywiście Rosja jest krajem, w którym "nie zdarzają się" żadne, wielkie katastrofy. Nawet jak wylatuje w powietrze budynek mieszkalny z zawartością. W efekcie sprawność i efektywność wszellkich, cywilnych i nie tylko służb jest tam na poziomie gwarantującym tradycyjny dla tego regionu bardak. Zwłaszcza w pierwszych godzinach i dniach po wydarzeniu. Ale nie na stałe.
Nie wtedy, gdy pałeczkę przejmują tajniacy i służby odpowiedzialne za to, co w Rosji najważniejsze, czyli jak z tego, co się stało najwięcej wycisnąć i jak za to najmniej zapłacić.
Pamiętajmy bowiem, że nawet gdyby Rosja dokonała w Katyniu zamachu na Prezydenta Kaczyńskiego, to chcąc się z tego wykręcić, mogłaby dość szybko wziąć na siebie winę w postacji np. pijanego kontrolera lotów. Przy pełnym współdziałaniu "Ich ludzi w Warszawie" rzecz prawdopodobnie nie do zakwestionowania i znakomicie neutralizująca wszelkie teorie spisku. Więcej - wtedy dopiero mogłoby państwo rosyjskie w oczach Polaków naprawdę zyskać.
Jeśli za zamach nie odpowiada, prawie niezrozumiała staje się natomiast skala manipulacji, erupcji kłamstw i insynuacji, w jakich Rosjanie uczestniczą.
Wykluczył bym przy okazji tezę moim zdaniem najbardziej ryzykowną, że zamachu dokonała polska ferajna, a Rosjanie połapawszy się w tym, postanowili ich kryć i mocniej złapać za jaja. Po prostu watpię, czy mocniej można.
Pozostaje zatem wersja moim zdaniem najbardziej prawdopodobna - niezależnie od tego, co się 10 kwietnia stało, Rosjanom nie przeszkadza, wręcz starają się ją forsować, rola domniemanego organizatora zamachu.
Ma ona wszystkich sparaliżować, tak polskich polityków, jak polskich obywateli. Polskim politykom - nie mówię tu o agenturze - szalenie ograniczyć pole manewru, a wszystkim Polakom odebrać nadzieję i pokazać ich bezsilność.
Dlatego ja, dopóki Rosja oficjalnie nie przyzna się, że zamach przeprowadziła, w ten zamach uwierzyć nie mam zamiaru.
Bo brak mojej wiary i brak takiej oficjalnej, rosyjskiej deklaracji jest jedyną podstawą, na której będziemy mogli domagać się wyjaśnienia od Rosji jej ewentualnej winy. Czyli burdelu na lotnisku, błędów kontroli lotów, awarii ruskiego sprzętu, czy takich szykan wobec polskiego Prezydenta, które doprowadziły nieumyślnie do tragedii. Gdyż domaganie się takich wyjaśnień, prędzej czy później może nas doprowadzić do prawdy, jaka by ona nie była.
A odpuścić tego co się dzieje od 10 kwietnia, i co zapewne będzie się działo nadal, po prostu nie wolno.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz