wtorek, 11 maja 2010

Dziennikarze



Skąd oni mieli się brać w Polsce po 1947 r,. kiedy to UB rozbiło mikołajczykowską "Gazetę Ludową"?

W PRL byli to po prostu funkcjonariusze frontu ideologoicznego, z sączącymi ezopowe aluzje do dziesiątej potęgi wyjątkami, jak Kisielewski.

W większości ubecka agentura. Według rozmaitych szacunków, obejmująca nawet ponad 90% zatrudnionych. To nie dziwi, bowiem podstawowe zajęcia dziennikarzy - zbieranie faktów, rozmawianie z ludźmi - musiały budzić w esbecji najczulsze, rzekłbym familiarne skojarzenia. Dochodziły do tego tak interesujące dla komunistycznych tajnych służb, a dość częste w tym zawodzie, zagraniczne wyjazdy.

Co się stało po 1989 r.? Ano, w praktyce nic.

Starzy wyjadacze rozpoczęli szkolenie młodego narybku, a "opozycjna", "podziemna" redakcja "Tygodnika Mazowsze" założyła "Gazetę Wyborczą". Pojawiały się także gazety oraz próby założenia stacji radiowych i telewizyjnych o poglądach odmiennych od skatalogowanych przy Okrągłym Stole.
Ponieważ jednak nomenklatura i fachowcy ze służb zachowali kasę oraz wpływ na sposób podziału "masy upadłościowej po PRL", próby spaliły na panewce, a nieliczne czasopisma, pozbawione środków z reklam i kredytów wylądowały w narożnikach nakładów i cytowania przez media głównego nurtu.

Hodowla "dotkniętych dziennikarstwem" w III RP rozpoczęła się na dobre.

Przy czym nie jest wcale tak, że wszyscy, czy nawet większość młodych, chcących oraz potrafiących pisać i mówić, a zainteresowanych światem oraz wymianą poglądów Polaków, to janczaria w stylu Olejnik czy Lisa. Wręcz przeciwnie, czego dowodem choćby Salon24. Tutaj najlepsze pióra, w ogóle większość piszących z sensem to ludzie, którym ze wspomnianymi "wzorcami", tak jak z obecnie rządzącymi z pewnością nie po drodze.

Miażdżących argumentów dostarcza tej tezie Administracja S24, starająca się od czasu do czasu zrównoważyć treści "opozycyjne" pustką wpisów "poprawnych", i tym samym - fizyka nie zna litości - wysyłająca je wraz z autorami prosto w kosmos.

Natomiast każdy młody, starający się w mediach zrobić karierę lub dobrze zarobić po prostu już doskonale wie, na co się decyduje i co go czeka.

Znam trochę to środowisko i wiem, jak niezwykle ciężko jest zachować umiar i dystans do odprawianych tam zbiorowych rytuałów i wydawanych, bojowych okrzyków, nie mówiąc już o publicznym prezentowaniu własnych, odmiennych poglądów. Po 10 kwietnia uległo to lekkiemu złagodzeniu, ale bez żadnych, zasadniczych zmian. W końcu mówimy o najwierniejszych z wiernych. Nawet jeśli tylko forsie, to aż po grób. Co z tego, że cudzy.

Dlatego na taki szacunek i nasze wsparcie zasługują ci wszyscy dziennikarze, którzy po Tragedii pod Smoleńskiem próbują coś zmienić, uczciwiej opracowując serwisy informacyjne, zadając dobrze przygotowane, twarde pytania będącym u władzy. Bo wcale nie jest tak, że ich w ogóle - jak jęczą niektórzy - nie ma.

No, ale jak ktoś swoją wiedzę o medialnym świecie nadal czerpie wyłącznie z oglądania TVN, słuchania TOKFM i czytania "GW", to niczego nie zauważy. I może mu z tym będzie lepiej.

Tymczasem w TVP - nie tylko w programie Pierwszym - i w mniejszym stopniu w publicznym Radiu, takich dziennikarzy jest więcej, niż było jeszcze kilka, kilkanaście tygodni temu. Ja ich w każdym bądź razie dostrzegam i chciałbym im złożyć wyrazy szacunku. To przeważnie dziennikarze bez tak zwanego "nazwiska", doskonale zdający sobie sprawę z tego, jak wiele ryzykują. Na przykład jeśli PO z Tuskomorowskim na czele przejmie KRRiT.

Bo pamiętajmy, że jeśli Rafał Ziemkiewicz, Łukasz Warzecha czy Bronisław Wildstein napiszą coś odmiennego, niż pisali kilkanaście tygodni temu, to przez pamięć ich wcześniejszych dokonań, mają oni poziom swobody dla młodszych i nie tak znanych nieosiągalny. Cena tego, co zrobią jest więc dla nich nieporównanie niższa. Tak samo jak dla korzystającego już od lat ze statusu podobnego do dawnej pozycji (w relacjach z aktualnie rządzącymi) Kisiela - Jana Pospieszalskiego.

Powiem więcej, jeśli wspomniani przez mnie z nazwiska, znani dziennikarze naprawdę chcą zasłużyć na pamięć i szacunek u odbiorców, powinni tych mniej znanych, swoich kolegów poprzeć.

Nie raz, nie przy okazji, ale na stałe.

11 komentarzy:

Impertynator pisze...

No dobra, możecie się z tym piłkarskim "tête-à-tête" przenieść tutaj.

:)

Anna pisze...

Karlinie, z tym Legionistą to jest czyste wednie, bo on nie umie dostać ode mnie poczty, rozumiesz coś takiego?

Moja poczta umie wyjść z mojej skrzynki, umie nie wrócić, ale nie umie dotrzeć do niego:-)

Teraz to mu odpisałam w odpowiedzi na maila którego on mi przesłał, i ciekawe co będzie:-)

Co do tej nogi, to wiesz, ja za chwile otwieram piwko, i siadam przed tivi.

Będziemy się później kłócić:-)

pozdrowienia

Impertynator pisze...

Może Ty piszesz coś niekompatybilnego z jego skrzynką?

Wiesz, jak korespondują ze sobą kibice Legii i Lecha, wszystko się może zdarzyć.

:)

Anna pisze...

Karlinie, narazie napisałam mu taki mniej niekompatybilny tekst, więc myślę, że powinien umieć dostać taki mail.

Fest niekompatybilny mail to on dopiero może dostać:-) będa jednakowoż uważać, bo gościu jest po pięćdziesiątce, nie wiem w jakij jest formie, i nie chce mieć go na sumieniu:-)

Natomiast racja, może główna niekompatybilność polega na tym, że z jednej strony jest kibic Lecha a z drugiej kibic Legii. I z samej definicji takiego przesyłu danych nie da rady żeby się obyło bez zakłóceń.

Pozdrowienia

Anna pisze...

Kolejorz, Kolejorz, Kolejorz!!!!!!


:-)

Impertynator pisze...

Gratulacje:)

legionista pisze...

Szanowny Gospodarzu.
Mysle,ze wszystko jest OK.Co prawda nie wiem,co to znaczy;
Kolejorz!Kolejorz!Kolejorz!Ale zaraz sie dowiem.
Pani Anna jest Najprzesympatyczniejsza niestety fanka,a ja,coz tam ja...
Cos napisze o Lisie.Tak tym Lisie.Ja tu u jankesow jestem wczesniej,niz Lis robil mature.


PS.A moze on sie nie urodzil w Zielonej Gorze???Moze to tylko taka -modne slowo-"narracja"?

Anna pisze...

Karlinie, dzieks:-) z tym Ruchem to chciałam zwycięstwa nie tylko ze względu na miejsce w tabeli, ale tak zwyczajnie wygrać z tą antypolskim Klubem kibica NA ICHNIM TERENIE :-)

pozdrowienia

Anna pisze...

Legionisto, dowiedz się, dowiedz:-) ja już ci napisałam, mam nadzieję, że te dane będą w miarę kompatybilne, żeby do Ciebie dotarły:-) Teraz spadam spać!

Pozdrowienia

legionista pisze...

He,he.
Wlasnie napisales na salonie;
Na razie coraz bardziej widoczna staje się


frustracja doradców.

Wspierali taką, a nie inną wersję kampanii i wizerunek PO przez lata.

Do dziś zostało im z niej tylko - "Bo PIS jest tak samo winny".

Jest to jakiś postęp, ale tego towarowego pociągu, który na was jedzie, może nie zatrzymać.

.Musze Ci napisac,ze jestes Wielki.Dziex pisze to z komorki i to z NJ.
Zreszta to sie uklada na oczach o czym jest Twoj wpis."Dziennikarze".No akurat Flis mieni sie politologiem,ale to jeden chuj...
Pozdr.

legionista pisze...

http://islander.salon24.pl/181130,mariusz-jop-a-sprawa-polska .


No i jak wam sie podoba glos irlandzkiego zmywaka?
Faktycznie cienka pierdza.Dzis ogladalem nastepnego geniusza Lisa,ale te mende/zgodnie z obietnica/ opisze kiedys...no zlozylo sie tak,ze jak byl tym korespondentem w Waszyngtonie,ja wlasnie tez zwiedzalem swoje nowe miejsce zamieszkania.I Pani Rusin o tym cwelu ma wiele do powiedzenia.
Wroce do zmywaka.Ja tak pisze,bo on taka przybral "forme komunikacji",ale przyjmijmy,ze jest "obserwatorem z..."Mnie najbardziej smieszy,ze zawsze sie ze zmywakiem zgadza salonowy przyglup,sowiecka sciera niejaki Miki.

Lis.
Ja uwazam,ze jest agentem juz tego nowego nonpeerelu.Mam na to dowody.Pewnie to zaden zarzut,ale "dziennikarz"...To ja wysiadam.