niedziela, 16 maja 2010

Kandyd Komorowski czyli Kandydując Inaczej



Bronisław Komorowski spóźnił się z kandydowaniem na publiczne stanowiska o jakieś dwadzieścia parę lub trzydzieści lat.

Poczucie humoru Jana Szydlaka, dobroduszność Edwarda Gierka, przywiązanie do demokracji w stylu ówczesnego, partyjnego intelektualisty Mieczysława Rakowskiego lub "dyskutującego z młodzieżą" w stołówce KC PZPR Leszka Millera, że o umiłowaniu naszego Braterskiego Sojusznika ze Wschodu nie wspomnę.

Horror, tragedia, kompromitacja, koszmarna pomyłka powiadacie?

A jak inaczej moglibyśmy sprawdzić, kim jesteśmy? Jaką drogę od lat 70-tych przeszliśmy i dokąd nas ona w końcu doprowadziła?

Czy tak jak u Woltera, optymizm to nadzieja łotrów, a może jednak ludzi sprawiedliwych?

Czy większość z nas uwierzy, że żyjemy w najlepszym ze światów? Czy też może zaczniemy, każdy z osobna i we wspólnocie, walczyć o jego zmianę na lepsze?

Komorowski to wielki tester naszej spolegliwości, podatności na zmiany.

Dlatego z kampanii prezydenckiej wycofano produkt nowszej generacji - Tuska, już wtedy słusznie przewidując, że nawet w starciu z Lechem Kaczyńskim może on mieć poważne kłopoty, a warto go oszczędzić, nie zużywać przed wyborami parlamentarnymi.

Niestety, Bronka przygotowano na starcie z kandydatem, którego już nie ma.

Miał być - przedstawiany jako jowialny, dobroduszny i nieporadny - Lech, a te, dla wielu pozytywne cechy miał od niego przejąć Komorowski. Pojawił s
ię przybrany kirem autentycznej tragedii i żałoby, charyzmatyczny Jarosław. Z gałązką oliwną.

Zaatakowano jego medialny fantom sprzed 10 kwietnia.

Pozwalając nam odpowiedzieć na pytanie, na ile się zmieniliśmy? Nie tylko po 10 kwietnia, bo tutaj odpowiedzi mogą być zbyt łatwe, zbyt oczywiste w ich powszechnie oczekiwanym kształcie, ale w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat.

I odpowiedź na pytanie, co się z nami stało w ciągu jednego czy dwóch pokoleń, może być dla nas - ludzi w ogromnej wiekszości, jeśli chodzi o pracę nad samym sobą, diabelnie leniwych - niezwykle kojąca.

Nie zmieniliśmy się zbytnio.

Tak, część z nas dla kariery lub z zawiści nadal jest zdolna do świństw czy skurwysyństwa. Owszem, wielu z nas uwielbia się zamykać w sobie, w swoich domach, markując aktywność w sprawach publicznych za pomocą pustych gestów. Lubimy odreagowywać, patrząc jak biją słabszych.

Ale nienawidzimy, kiedy się nam o tym próbuje przypominać, sugerując, że wszyscy z nas są właśnie tacy. Nielubiliśmy i nielubimy włażenia w tyłek rosyjskiej satrapii. Uwielbiamy robić na złość każdej, prezentującej się jako wszechwładna - władzy. Potrafimy wybaczać, ale mamy niezłą pamięć.

Dlatego, tylko gdyby Bronek był jedynym kandydatem w nadchodzących wyborach, mógłby spać spokojnie.

Jeśli wygra, cały urok lat 70-tych stanie przed nami otworem.

Jeśli przegra, być może znów będziemy mieli tylko kilkanaście miesięcy, aby tym razem tego nie spieprzyć.

I to będzie dla nas test najważniejszy.

6 komentarzy:

legionista pisze...

Kurwa,ze sie tak wyraze,ale zgoda z kazdym Twoim slowem przed chwila przeczytanym.

Cholera o tym nie pomyslalem,ze, konDonek to ostatnia nadzieja czerwonych i jest zostawiony na ostateczna rozgrywke....
To nie ironicznie,bo jakby sie glebiej zastanowic???
Tylko.
Dlaczego,lansuja tak "obciachowego" kandydata jak Komoruski,jakby chcieli,by on za wszelka cene jednak przegral?
Zgoda,nie przegra z zadnym Jurkiem,czy "szwajcarskim zegarkiem",tylko z Kaczynskim.I to mnie ciekawi.
Ja widze jak na dloni jak jestesmy rozgrywani.Moze ta taktyka ryzego pudla Angeli Merkel przyniesc rezultaty?
No i sam sobie odpowiem.Nie jest to zadna taktyka ryzego,tylko pulkownika Putina-myle sie?
Pozdr.

Impertynator pisze...

Spokojnie.

Oni czegoś takiego, jak porażka nie brali pod uwagę.

A jesli Jarek wygra, przełom jaki nastąpi w społeczeństwie i wysoce prawdopdobne ciagłe dążenie do zwarcia ze strony PO wykończy ich ostatecznie.

Howgh!

legionista pisze...

No tak,wlasnie obejrzalem sobie nastepny "wkret w kichy" w wykonaniu Fajdy,Bartoszewskiego i pomniejszych figurancikow.I zachodze w glowe skad u nich takie poczucie "zagrozenia"?
Ja,tak jak Ty na biegu moge cytowac,skad taki Fajda np.mogl w czasach komuny zrealizowac np.Dantona" w korporacji z wraza erefenowska kinematografia.w latach siedemdziesiatych,,kiedy o-Gierek przyjmowal ruska konstytucje jako polska.
Sie zastanawiam brachu tylko.
Pozdr.

Impertynator pisze...

Strach ale i modły nie o to, żeby Jarkowi puściły nerwy, na to już chyba nie liczą.

Ale żeby zaczął kalkulować, czy się jemu opłaca kierować do PO kolejne, pojednawcze oferty?

Czy może nie zacznie w ten sposób tracić poparcie, zniechęcać do siebie elektorat?

A może ten elektorat zacznie się zastanawiać - A cóż to za szaleniec, że się z takimi psychopatami próbuje dogadać?

Wyzywają, ten nie reaguje, warto na niego stawiać?

Eee, lepiej zostanę w domu.

legionista pisze...

Wpisuje u Ciebie.
Kapitalna Twoja riposta u Klopotowskiego.
Ja mysle,ze ta "szlafmyce ludzi rozumnych".Klopotowski nawet w Nowym Jorku na noc zaklada/by nikt nie widzial/.
Pozdr.

legionista pisze...

Wkleje ci to,bo
http://laenia.salon24.pl/182978,krotka-ballada-o-proktologu