Właściwie to już od dawna jest wokół nas. Podróbka państwa, demokracji, tandetny substytut wolności, dostatku i igrzysk.
Tym razem rozpoczyna się jednak próba zainstalowania nam wszystkim podróbki mózgu.
Wpojenia nam tandety jako ostatecznej miary i punktu odniesienia dla wszystkiego. Jedynej osi, po której będą się poruszały dobro i zło, lepiej i gorzej, wreszcie status quo i spokój wszystkim udającym, że żyją.
To dlatego tak potwornie zawyli już następnego dnia po wyborach. Celem ich ataku nie jest Jarosław Kaczyński czy PIS - oba te byty, byle jak najdalej od władzy są im nawet czasami potrzebne - tylko my. Ich prawdziwi wrogowie.
Jeśli nie uwierzymy, mamy zamilknąć i zachowywać się tak, jakbyśmy uwierzyli.
Przykłady? Proszę bardzo.
Salon24, taki jaki znaliśmy przez ostatnie trzy lata, powoli przestaje istnieć.
Zaroiło się na nim od nowych "autorów", prosto z forum GW.
Starsi blogerzy, odróżniający prawdę od kłamstwa i manipulację od uczciwości, albo odeszli, albo zostali zabanowani, albo pisują i komentują coraz rzadziej.
Treść większości wpisów, już nie tylko tych promowanych przez Administrację, zaczyna przypominać forum Onetu.
Objawia się nam coraz więcej socjopatycznych ćwierćinteligentów, pozujących na Kuczyńskiego, Jastruna, Stommę i Palikota razem wziętych.
Podejrzewam, że szczególna kondensacja ich żygowin pojawi się w okolicach 1, 15 i 30 sierpnia.
Nawet blogerzy, pozujący na "prawicowych" zaczynają kończyć lub zaczynać swoje wpisy, niezależnie od tego, czy wiąże się to z ich treścią, rytualnym zaklęciem "A i tak za wszystko, nawet za to, że go pobiją, odpowiada Jarosław Kaczyński".
Szczególnie odrażający popis dała ostatnio pewna blogerka. Proszę uważnie przeczytać pierwsze zdanie, zastanowić się nad jego sensem, posmakować jego wyrafinowany "dowcip" - palikociarnia w postaci czystej.
Dlaczego o tym wspominam, "nie zauważając" reszty, słusznego zresztą wpisu wspomnianej autorki? Bo w artykułach także obowiązuje żelazna zasada - Łyżka dziegciu zawsze zepsuje beczkę miodu, a łyżka miodu nie uratuje beczki dziegciu.
Dlaczego o tym wspominam, "nie zauważając" reszty, słusznego zresztą wpisu wspomnianej autorki? Bo w artykułach także obowiązuje żelazna zasada - Łyżka dziegciu zawsze zepsuje beczkę miodu, a łyżka miodu nie uratuje beczki dziegciu.
Salon24, który przez ostatnie lata gromadził wielu normalnych, ciekawie piszących ludzi, zaczyna cuchnąć.
Zgodnie z wolą właścicieli, którym ten zapach kojarzy się chyba z wonią zacieru, ten zaś z odpowiednim biznesem na obecne czasy.
Może Pan Janusz zainwestuje?
Bardziej prawdopodobne jednak, że marzy im się powtórzenie sukcesu peerelowskiej "Polityki". Być może dlatego, że nie pamiętają kontekstu tamtych czasów. Czasów, głównie chodzi o lata 70te, w których wypełniony napisanymi poprawną polszczyzną bzdetami tygodnik wykupowano do ostatniego egzemplarza w kiosku.
Ja wiem, że "Polityka" istnieje i dzisiaj, ale jej status nie ma nic wspólnego z tym za czasow PRL-u. Przynajmniej w odbiorze czytelników. Dzisiaj "Polityka" to zwykły, ubecki tabloid, upozowany na biblię dla ćwierćinteligentów.
A nawet jeśli się właścicielom Salonu24 status gierkowskiej "Polityki" - czyli symbolu "inteligentniejszej", cokolwiek by to miało znaczyć - twarzy władzy nie marzy, to i tak w tę stronę zmierzają. Niedawno przecież Red Leski nawet coś na kształt songu "Fachowiec, ale bezpartyjny" przy okazji wyborów do KRRiT zainicjował.
Zapominają, że na fenomen "Polityki" czy "Kultury" (nie tej paryskiej), trzeba było w PRL czekać co najmniej ćwierć wieku. A teraz mamy w najlepszym razie przełom lat 40 i 50. Bez tej skali fizycznego terroru. Na razie.
Bo Salon24 prawdopodobnie zostanie przekształcony w podróbę forum wolnej wymiany myśli, na którym w role "autentycznych" dyskutantów zaczną się wcielać wielbiciele "krytyka" obecnie rządzących Arłukowicza, jak zawsze JKM, Dorna, innych "dysydentów" z PIS, a może nawet Rokity.
Łączyć ich będzie nienawiść, niechęć lub lekceważenie dla Kaczyńskiego i PIS, obojętność wobec Polski, spolegliwość i nabożny strach wobec silniejszych, no i najważniejsze - pogarda dla Polaków.
Na okrasę i zanętę wpuszczać się będzie od czasu do czasu "Kisiela" (nie chodzi mi o blogera pisującego pod tym nickiem), czyli pół promila odżywki w beczce trucizny.
Lista nazwisk i nicków? Większość już znacie.
Jeśli kogoś, coś zaskoczy - już pisałem. Pewnie sobie na to zasłużył.
Jeszcze tylko pytanie, czy tego rodzaju podróba da się sprzedać i utrzymać jako projekt komercyjny?
No cóż, nawet jeśli nie, zawsze pozostanie możliwość sprzedania Salonu24 Gazecie Wyborczej. Może tam będą chcieli do kolejnego projektu propagadowego dokładać.
No i najważniejsze, czy my będziemy chcieli w tym "bo na bezrybiu i rak ryba" uczestniczyć?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz