poniedziałek, 30 sierpnia 2010

Ach, jak przyjemnie

Poczuć znów gorzki, oszałamiający smak młodości.

Znowu posłuchać, jak publicznie wygwizduje się kanalie i agentów.

Jak ci, mimo swoich "działaczy", "księży" i wszelakich, lokajskich skurwysynów, muszą się salwować ucieczką. 

Z tego jednego miejsca, o jednym czasie, gdzie w reflektorze historii i symbolu, ich wyolbrzymione medialnie na ścianach baraku cienie kurczą się, karleją, a oni sami zamieniają się w to, czym są w istocie.

Pasożytującymi na nas insektami.

Groźnymi, szkodliwymi, ale z wypisanym na czole wyrokiem historii, którą mocniejsi od nich już próbowali pisać po swojemu w obozach zwycięzców. Przez stu i dziesięciolecia. Bez skutku.

Bo ludzi można zastraszyć, zdeprawować i przekupić, ale nie odbierze im się tęsknoty do legend, dobra, sprawiedliwości i miłości.

I właśnie ta tęsknota będzie co jakiś czas, na zgubę robactwa, powracać. 

Zaś gdy powróci, wystarczy więcej bezwględności, aby to triumf kanalii był w naszej historii nawracającym, mrocznym, ale tylko eopizodem, jaki zdarza się raz na kilkadziesiąt, kilkaset lat. A nie na odwrót.

      

6 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Tylko mme H trochę zepsuła powietrze

Impertynator pisze...

Nie

Ona tam była niezbędna.

Jak ci z 80 roku, potępiający na wiecach i w telewizji "warchołów".

Nie podejrzewałem, że po tylu latach znowu mnie spotka ten zaszczyt i znów poczuję się "warchołem".

Ja w Sierpniu byłem w Gdańsku. Byłem pod bramą Stoczni, słuchałem Gwiazdy w lokalnym radiowęźle, jak już zaczęto transmitować negocjacje z delegacją rządową.

To trzeba przeżyć samemu, żeby zrozumieć, jakie to było niesamowite.

Dziś zobaczyłem ten sam podział.

Wiem, że za insektami stoi tresowane przez nich, mocne w bluzgach i bezpiecznej nienawiści z kartką do głosowania w ręku bydło.

Ale wiem również, że jeśli nas do nogi nie wytłuką, bo w końcu każdy może skończyć jak Jaćwingowie, to nie mają szans.

Polecą w przepaść, jaką sami kopią między sobą, a myślącą częścią społeczeństwa, między ich kłamstwem, a rzeczywistością.

Dzis jedną z tych przepaści zobaczyli wszyscy.

Anonimowy pisze...

Może tak, może nie. Nie podejmuję się wyrokować- w kwestii H.

To było widoczne dla nas, a nam trzeba siać zwątpienie w szeregach wroga.

Walterownia na bank zrobi z tego takie story, że jedyna sprawiedliwa i prawdomówna wygarnęła temu wstrętnemu Kaczorowi, który dzieli Polaków, ofkoz, na pokazówce PiSu, który zawłaszczył sobie Solidarność.

Wbrew pozorom mogą z tego ulepić bardzo silny przekaz, którym to swoje bydło znowu jeszcze na chwilę scementują, jeszcze pociągną, jeszcze dzień dłużej.

I chyba nas raczej nie wytępią. No kim? Tarasami jakimiś?
Bez żartów. Starzy towarzysze już prawie obiema nogami w grobie, kto by miał to zrobić?

A za chwilę może być tak, że nawet na bratnią pomoc nie będą mogli liczyć. Ognisko się pali pod dupami tych plugawych reżymów od oceanu po Władywostok.

Impertynator pisze...

Jeszcze dzień dłużej...

Właśnie tak to działa. Bez żadnego planu.

Towarzysze przynajmniej plan mieli. Kukuruzu na księżycu.

Właśnie. To nie w czołgach i propagandzie tkwiła rzeczywista siła komuny, tylko w Planie. W czymś, co porządkowało ich działania i organizowało myśli i zachowania społeczeństwa.

I jakby ten Plan nie był absurdalny czy zbrodniczy, to był Planem pozytywnym w tym sensie, że zakładał stworzenie, zbudowanie czegoś.

A co mają do zaproponowania, poza rabunkie na cmentarzu, te drobne chujki? Jaką ideologię tworzenia czegoś nowego?

Wszystkie flagi narodowe wsadzimy w kupę?

Niech to Donek zaproponuje Angeli albo Putinowi.

Arturze, nie wiem, co będzie jutro, pojutrze.

Wiem co będzie w końcu.

I dlatego dzisiejsze gwizdy przyniosły mi satysfakcję. Zwłaszcza te wygwizdujące Heńkie.

"Kontra" wobec Jarka ze strony tej gabarytowej siostry żony Komoruskiego była zaplanowana, ale gdyby te wszystkie objawy entuzjazmu i gwizdy również mieli w planie, to by się z tej sali tak szybko nie zmyli.

n0str0m0 pisze...

i ja odetchnalem ta wolnoscia, karlinie. niestety, przeraza mnie swiadomosc, ze ten oddech dlugo bede musial w sobie trzymac.

od '79 roku licze te wdechy na palcach. i jeszcze nie musze do wyzszej matematyki od nikogo pozyczac rak.

te zas jak sie okazalo mozna odcinac i tramwajem... slow cyrankiewicza nie pamietalem, za maly bylem. ale szczenieciem bedac pod stocznie latalem, ulotki nosilem, podpisy zbieralem... i co? nam, jesli nie kat, to siwizna poswieci. niemlodym i gniewnym. gdzie to mlode pokolenie? kto ma teraz o Polske walczyc?

Impertynator pisze...

Młodemu pokoleniu muszą najpierw poodpadać pryszcze.

Z mózgu przede wszystkim.

Potem muszą się zacząć kłopoty ze spłatą kredytów.

A na końcu muszą się znudzić poglądy "jedynie słusznej partii" i jej "jedynie słusznych alternatyw".

Jak długo to potrwa?

Nie wiem. Ale czas teraz znacznie szybciej, niż na przykład w XIX wieku płynie.