środa, 1 września 2010

Nie ma tego tekstu na stronie PIS...

"Wiem, że przemawiam niejako w zastępstwie mojego śp. brata. Wiem, że gdyby nie przedwczesna, tragiczna śmierć, byłby tutaj, przemawiałby tutaj, sądzę, że miałby bardzo wiele do powiedzenia. Nie ma go już wśród nas. Ale nawiążę do słów pana przewodniczącego Śniadka wypowiedzianych na pogrzebie: Lech Kaczyński był człowiekiem "Solidarności" przez 30 lat. I pozostał człowiekiem "Solidarności" także wtedy, gdy pełnił wysokie funkcje państwowe i kiedy był prezydentem Rzeczypospolitej. Pamiętajcie o nim, bo jego misja wskazuje na to, że idea "Solidarności" trwa, jest nieśmiertelna.

Jej przesłanie to wolność - i ta odnosząca się do wspólnoty, wolność narodu, i indywidualna wolność od opresji, od przymusu, a więc wolność od czegoś, czego nie akceptujemy - ale także wolność do uczestnictwa, do współdziałania, do współdecydowania.

"Solidarność" była ruchem republikańskim. To była w tych dawnych czasach republikańskość specyficzna, skupiona wokół zakładu pracy, skupiona na solidarności między zakładami, między zawodami, między grupami społecznymi. Nie mogło być inaczej, bo tak wyglądała struktura społeczna realnego socjalizmu. Ale to była właśnie republikańskość.

I dziś mamy sytuację, którą można opisać tak: jest w Polsce wolność, ułomna, z przywilejami dla jednych, z dyskryminacją dla innych, ale jest. Pozostaje natomiast to republikańskie wyzwanie.

"Solidarność" była i jest ruchem, który nigdy nie wstydził się słowa "naród". Była i jest ruchem narodowym, nigdy nie wstydziła się polskości. Była z niej dumna, tak jak była dumna z siebie, była i jest. Stała się jednym z dwóch największych ruchów społecznych w dziejach świata, obok ruchu Gandhiego był to drugi największy ruch społeczny w dziejach świata.

Była zaprzeczeniem, przy wszystkich swoich grzechach i ułomnościach, tego zarzutu, który jest tak często nam, Polakom, stawiany, że nie potrafimy się organizować. Tylko ktoś, kto zupełnie nie zna życia społecznego, może powiedzieć: ot tak 10 mln ludzi się zorganizowało. Nie, to nieprawda, to wymagało ogromnej inwencji, postawy prospołecznej, wielkich zdolności organizacyjnych, ogromnej dyscypliny. To było wielkie dzieło. Musimy o tym pamiętać. I musimy być z tego dumni po dziś dzień.

Ale "Solidarność" mogła powstać także dzięki rewolucji moralnej, dzięki temu, że w tamtych dniach miliony Polaków odrzuciły opresję, zło, to wszystko, co ich uwierało, i odrzuciły oszustwo, manipulację.

Wszyscy, którzy pamiętają tamte dni, znakomicie pamiętać muszą także to, jak często posługiwano się wtedy pojęciem "manipulacja". Nie wolno ludźmi manipulować, nie wolno ludzi oszukiwać. Nie wolno zmieniać znaczenia słów, bo to też jest manipulacja - a tak często się z nią spotykamy i na tej sali.

I była "Solidarność" ruchem, który jasno i wyraźnie zażądał obecności religii - religii katolickiej przede wszystkim, bo ogromna większość Polaków jest katolikami - w życiu publicznym. I uzyskał to, co było w ówczesnym komunistycznym świecie prawdziwym ewenementem; nawet w czasie stanu wojennego tego nie wycofano - była msza w radiu, rozwijała się prasa katolicka. Trzeba także o tym pamiętać.

Koniecznie pamiętać trzeba także i o czymś innym. Jeśli mówimy o wspólnocie, o solidarności, która ją spaja, to musimy iść ku temu, co tę solidarność buduje. A tym czymś jest empatia, umiejętność wczucia się w sytuację innego człowieka, także tego, któremu jest gorzej.

"Solidarność" była wielkim buntem przeciwko społecznej niesprawiedliwości, przeciwko często haniebnemu traktowaniu pracy i pracowników. Była domaganiem się, by prawa pracownicze były przestrzegane. O tym wielu zapomniało już dawno, a tym bardziej dziś, po 30 latach. Musimy sobie jasno powiedzieć, że pomyślność narodów wyrasta z pracy, że praca nie jest czymś, co można traktować jako koszt, który należy redukować. A prawa pracownicze to nie jest coś, co jest kosztem nieuzasadnionym. Bo tak dzisiaj wielu głosi.

Musimy pamiętać o tym, że prawa pracownicze, umowa o pracę, ubezpieczenia, prawa wolnych związków zawodowych są taką samą częścią naszej cywilizacji, jak np. spółka akcyjna czy spółka z ograniczoną odpowiedzialnością, jak akcja, giełda - instytucje, które zdołały stworzyć współczesny kapitalizm i gigantyczny sukces gospodarczy ludzkości w ciągu ostatnich dwóch wieków. Że to jest całość naszej cywilizacji, że kto podnosi rękę na tę instytucję, ten kopie grób tej całości, na którą składa się demokracja, wolny rynek i właśnie prawa pracownicze.

To, o czym mówię, nie odnosi się do jakiejś abstrakcji czy do wydarzeń, które niekiedy mają miejsce w naszym kraju. Może nie niekiedy, może nawet często. To jest przecież wyzwanie rzucone dzisiaj naszej cywilizacji w skali globalnej.

"Solidarność", broniąc wolności, broniąc praw pracowniczych, zawsze odwoływała się do narodu, do patriotyzmu. Ale to była specyficzna wersja patriotyzmu. To był patriotyzm nadziei, ale przede wszystkim odwagi: stworzyć tego rodzaju organizację w środku komunistycznego imperium, zawrzeć porozumienie, którego istotą była zmiana ustroju. To wymagało wielkiej odwagi. I ta sprawa, już wtedy, 30 lat temu, stała się, także w Stoczni, przedmiotem sporu. Przybyła tam grupa ludzi o znanych nazwiskach, z autorytetem, ludzi - w żadnym razie tego nie kwestionuję - najlepszej woli. Ale mieli oni inny plan, mieli plan kompromisu, który w istocie, gdyby go realizować, okazał się pozorem, który szybko by się rozwiał.

Mój śp. brat miał wtedy zadanie, które było wielkim zaszczytem - reprezentował robotniczą polską odwagę wobec tych ludzi, rozmawiał z nimi, choć przecież sam robotnikiem nie był, ale rozmawiał w imię tych robotniczych, odważnych racji.

Robotnicy chcieli więcej i historia przyznała im rację. "Solidarność" zmieniła Polskę, "Solidarność" zmieniała Europę, "Solidarność" zmieniła świat.

Mówię o tym dlatego, że ten spór trwa, trwa przez całe ostatnie 30-lecie, w tym i 21-lecie polskiej niepodległości. Widać go także szczególnie mocno w ostatnich miesiącach. I niejeden raz w historii okazywało się, że chcieć więcej, być bardziej odważnym - to realizm. A chcieć mniej i być bardziej ostrożnym - to droga w istocie do straty wszystkiego, do kapitulacji.

Ja wierzę, że obchody 30-lecia "Solidarności" przyczynią się do umocnienia tego patriotyzmu, odwagi i nadziei, patriotyzmu wielkości. I tego wam życzę.

Niech żyje to hasło: "Chcemy więcej". Niech żyje "Solidarność"!"
___________________________________________________________


Ponieważ do chóru szczekaczy dołączył już Poncyliusz, Jarek ma w tej chwili dwa wyjścia - pogonić tę chałastrę, która prędzej czy później rozwali PIS, albo wycofać się na polityczną emeryturę, do czego moim zdaniem - pisałem o tym już dawno temu - ma pełne prawo.

Choć bardzo bym tego nie chciał.

Najgorszy będzie jednak brak reakcji, który pobudzonym medialną karierą z kampanii prezydenckiej "kretom" tylko doda wigoru, a lojalnych wobec koncepcji Jarka polityków PIS zdezorientuje i w praktyce zwiąże im ręce.

W takiej sytuacji naprawdę lepiej odejść i pozwolić na starcie "kundli Tuska" z tymi, którzy chcą kontynuować to wszystko, o czym w powyższym przemówieniu na jubileuszowym Zjeździe "Solidarności" Jarek powiedział.   

19 komentarzy:

zeppo pisze...

Karlin,

Nie uważasz że odrzucenie powództwa Wałęsy przez Sąd Okręgowy w Gdańsku (w sprawie przeciw Wyszkowskiemu) jest kamieniem milowym w odzyskiwaniu prawdy?

Według mnie pojawienie się Krzywonos jest odpryskiem bardzo ważnego wydarzenia - politycznej śmierci Wałęsy i początkiem budowania nowej opozycji.

Chciałbym, żeby wokół Jarosława. Jego przemówienie było wybitne.

No, podział sceny politycznej jest już nie do zasypania. Dobrym wskaźnikiem jest w tym względzie krańcowe skurwienie Borusewicza.

Pozostaje wojna domowa (rewolucja, zamieszki, defenestracje, wieszanie - w kazdym razie, rozwiązanie siłowe). Idzie ku temu. I dobrze.

Impertynator pisze...

Moje podejrzenia są jeszcze bardziej mroczne.

Wydaje mi się, że rozpoczęto przygotowania do "zagospodarowania" sceny politycznej w wypadku ewentualnej konieczności poświęcenia Tuska i PO.

Jego miejsce miałby zająć ekshumowany upiór POPISu, oczywiście z Poncyljuszami, Girzyńskimi, Migalskimi, Hofmanami, Rostkowskimi, (Kowalami?) na czele. Całkiem możliwe, że do kierownictwa nie załapał by się nikt z aktualnej wierchuszki PO.

Robi wrażenie, co? Jak myślisz, ilu z wyborców by się na to nabrało? Bo ja myśleć nie chcę.

Warunek - usunięcie Jarka, a najlepiej przekonanie, że tylko w ten sposób da się cokolwiek załatwić, poprawić, zrealizować.

Mam nadzieję, że Jarek zdaje sobie z tego sprawę.

Mam również nadzieję, że nie rozważa tej drugiej opcji, bo byłby to jego największy, polityczny błąd w życiu.

PS
Bolek się po prostu zużył. A Heńka jest grubsza.

Anna pisze...

Panowie, Migal wywalony z tego koła PiS, jak dobrze rozumiem, w PE.

Teraz pozostało jeszcze zrobienie porządku na krajowym podwórku, choć będzie ciężej bo oni są członkami partii, w przeciwieństwie do Migalskiego.

Jakby Gosiewski żył, to bym miała nadzieję, że coś się dzieje w terenie, jakaś selekcja, budowanie nowych kadr, bo siła jest poza stolycą.

pozdro

Impertynator pisze...

Anno

Dzisiaj Girzyński zastanawia się w wywiadzie, ile jeszcze lat dać Kaczyńskiemu w funkcji Prezesa PIS i łaskawie przyznaje, że to jeszcze nie czas, żeby go usuwać. Ale przypomina mu, żeby wrócił do retoryki z czasu kampanii.

Przypominam ja z kolei, że Girzyński to jest gość, którego w swoim słynnym, antypisowskim i antytjarkowym wywiadzie z marca tego roku Poncyljusz wysunął jako tego, który powinien kandydować na stanowisko Prezesa partii.

Jarek powinien ich wszystkich wyjebać z partii na zbity pysk. Niech sobie prężą torsy i płaczą w tefałenach. Przyjąć do niej Antka, żeby reszty popilnował, a samemu pojechać w Polskę, poszukać kogoś, na kim będzie mógł polegać.

Impertynator pisze...

I jeszcze coś.

Pamiętacie, co w słynnej, pijackiej rozmowie z Gudzowatym trzy lata temu powiedział Oleksy o "młodych,, zdolnych z PIS, których podziwia"?

No to jeszcze parę cytatów z wywiadu Arłukowicza z czerwca tego roku:

"Gdyby to co Kaczyński o postkomunizmie powiedział Poncyliusz, Hofman - to bym uwierzył, z nimi się spieram, ale nie walczę (...) Dyskusja z młodymi politykami PiS o polityce jest strasznie ekscytująca i przyjemna, bo nie dzieli nas przeszłość, ale łączy przyszłość"

Jakieś pytania?

Anna pisze...

Karlinie, ja sobie popatrzyłam na wizytówki Poncyliusza i Girzyńskiego, to są ludzie od początku w partii, oni są już sfrustrowani, bo nie przyjmują takiej oto optyki, żeby trzymać się twardo pewnych przyjętych zasad, które dają im twardy elektorat, tylko oni rozumują jak ludzie z PO, żeby iść szerokim frontem, na który, w jakimś zakresie, zgodził się skąd inąd Jarko w kampanii.

Cięzko teraz udowodnić, że to było dobre lub nie, bo nie wiemy jaki byłby wynik, gdyby nie stosowac tego, ale jednak wymierne jest to, że to Wąch został prezydentem.

Dla Poncyliusza i Kluzik sukcesem jest wynik.

Mało.

Wypierdolić ich, jeśli nie rozumieją, że nie ma PiS bez Jarko. Nie ma ich, poprostu.


pozdrowienia

Anna pisze...

Karlinie, żadnych pytań, więcej, na tej liście na czoło się wysuwa inny człowiek, niejaki Mariusz Kamiński (ten młodszy oczywiście), który wprost powiedział, że nie wykluczone, że PiS i SLD będą kiedyś jedną partią.

pozdrowienia

Impertynator pisze...

Anno

Tu nie chodzi tylko o trzymanie się zasad.

Ja na przykład uważam, że jeśli są jakieś wyższe racje, to i zasady należy pierdolić. Pisałem kiedyś o tym przy okazji rozważania taktycznych sojuszy z SLD.

Tu chodzi jednak o rzecz w realiach politycznej wojny niezwykle ważną - o metody i taktykę.

Nikt mi nie powie, że mizdrzenie się do wściekle atakującego wroga wzbudzi w niezaangażowanych po żadnej ze stron obserwatorach (wyborcach) podziw, respekt czy nawet aprobatę. Na cokolwiek, przekładającego się na wzrost poparcia.

A to właśnie zdołali na Jarku w kampanii wymusić, i to chcą teraz utrzymać. "Nie zauważając", że musiało by to oznaczać na przykład zapomnienie o zmarłym w co najmniej niejasnych okolicznościach Prezydencie.

Jeśli Girzyński czy eksuwol Poncyljusz uważają, że za długo już czekają na udział we władzy, to niech zmykają do PO lub zakładają swoją partię i pokazują Jarkowi, jak się wygrywa wybory.

Po czymś takim przejmą od niego resztki zmiażdżonego przez nich w głosowaniu PISu w try miga.

A Poncyljusz będzie mógł mówić Girzyńskiemu per "Bliźniak".

Impertynator pisze...

PS

Niezmiernie mnie ucieszyło, że wreszcie wyrwali piórko z dupy temu śląskiemu politrukowi.

Nawiasem, jestem pewien że ten gnojek wlazł do PISu tylko po to, żeby opisać tę partię w swojej najnowszej książce.

Jak myślisz, jaki to będzie opis?

Anna pisze...

Karlinie,

Oczywiście, że trzeba czasami wywazyc co lepsze, ale skoro Ty i ja widzimy (tak to odbieram) że taktyka na nie poruszanie w kampanii kompletnie Smoleńska i miłość wszechobecna do wszystkich było złe, to jak jest mozliwe, że się powierza kampanię ludziom którzy tego nie widzą?

Ja ciągle powtarzam, że miejsce Kluzik jest w PO albo SLD, tam by mogła realizować ten cały swój socjalistyczny program, który ona nosi w sercu na dnie.

Podobnie z Poncyliuszem, i wszystkimi pogrobowcami Uniowolnościowymi, którzy się do Jarko, albo raczej do Lecha przytulili.

Ja uważam, że UW jest gorsze od zarazy, syfilisu,Putina, i SLD razem wzietych.

Bo te choroby trzeba zwalczać i to jest jasne, a UW? mają szablę solidarności, przemian czyli wolności, okragłego stołu, ma gazety, telewizje (oni lub ich frakcje) i jesteśmy w głębokiej dupie.

pozdro

Anna pisze...

obydwoje wiemy jaki

ale wiesz, ja mogę tego nie wiedzieć, że on może w przyszłości szkodzić, ale w partii powinni być ludzie, którzy takie sprawy przewidują, i nie proponować im startu w wyborach ze swoich list, czy tez nie odpowiadac na takie zapotrzebowanie

pozdro

Impertynator pisze...

To jest nieszczęście syndromu "oblężonej twierdzy" czy "sztokholmskiego".

W końcu najbanalniejszy, ludzki gest ze strony oprawców wywołuje szok, paraliżujący wszelkie systemy ostrzegawcze i obronne.

Bądźmy sprawiedliwi, one w wypadku politruka nie zadziałały, bo ten nie wstapił do PIS. Ale powinny działać lepiej zawsze w wypadku osób publicznych z ewidentnym "parciem na szkło".

Bo właśnie tacy, jeśli są "kretami", mogą najszybciej poczynić największe szkody.

zeppo pisze...

Tak, "nowe rozdanie" na polskiej scenie (np. po najbliższych wyborach), to rzeczywiście projekt, nad ktorym pracują urbany, czemnpińskie, olechowskie i kto tam jeszcze ze wsi.

Zauwazyliście, że teraz mamy etap łez nad rozłamem w PiS, który (tzn. rozłam) jest "nieunikniony", "nie do powstrzymania", "zdrowy", "dający nadzieję" i w ogóle "coraz głębszy", "niemalże definitywny".
Co do pisowskich "rozłamowców", kategorycznie wymazałbym Twój znak zapytania przy Kowalu, który mierzy bardzo, ale to bardzo wysoko. Gdyby wyautowano Jarosława, nie zdziwiłbym się wcale, jeśli właśnie wokół Kowala Poncyliusza, Roszkowskich (ojca i syna), Ołdakowskiego, a także np. Czesława Bieleckiego oraz kilku prowincjonalnych migalskich zaczętoby budować twardy rdzeń neo-PiSu

Po drugiej stronie też rozłam, tyle że polityków "znacznie ładniej (niż w PiSie) się różniących".

Schetyna i Palikot jako rozgrywający ten "rozłam" w taki sposób, żeby zbudować dwie różne platformiane grupy pseudopolityczne: jedna dla ewentualnego neo-POPiSu, druga dla wariantu gdyby konieczna była karna "polityczna" ekspozytura WSI. Z czasem, po skutecznej pacyfikacji sceny wewnętrznej, ta druga zlałaby się z resztkami SLD.

I tak zrealizowałoby się marzenie neokomuny - zbudowanie w Polsce "cywilizowanej, nowoczesnej, dwupartyjnej sceny, na której role byłyby przydzielone definitywnie, a prezydenta wybierałoby "zgromadzenie narodowe".

Impertynator pisze...

Zeppo

Taki projekt powstał już po wyborach 2007 r. Grupą Inicjatywną mieli być wiceprezesi z Dornem na czele, a manifestem ich sławny list do Prezesa.

Wywalono ich szybko, a michnikowanie Dorna pod adresem Jarka niewiele dało.

Teraz są trochę bardziej ostrożni, ale i nerwowi, bo - niestety - ale podejrzewam, że pod Smoleńskiem oprócz Gosiewskiego i Putry zginęły także gwiazdy "liberalnego PIS" - Gęsicka i Natalii-Świat. I to od dłuższego czasu promowane przez samego Jarka.

Nie wiem co myśleć o Kamińskim? Tym od CBA. Zniknął. Zero ambicji politycznych czy może coś innego?

No i mam problem z Ziobro. Niby nie powiedział ani nie zrobił niczego nielojalnego, ale dokładnie to samo można powiedzieć o Kowalu. Ostatnio nawet dał wywiad, w którym - słusznie - opieprzył gang politruka, ale...

Ja cały czas się zastanawiam, czy kretyński, nawet jak na standardy PO, spektakl z mordowaniem laptopa miał go zgnoić czy wypromować?

zeppo pisze...

Karlin,

Co do Ziobry, myślę że ten jest bardzo lojalny wobec Jarosława. Być może wynika to po prostu z tego, że jako prowincjusz przegrywa ze uwolskimi środowiskami warszawki, w których np. (i wrocławskich, i trójmiejskich) taki Kowal czuje się świetnie. Więc politycznej alternatywy wobec Jarosława Ziobro nie ma, a inni mają. W Krakowie jest jednak inaczej, o wiele dychotomiczniej; a przepływy pomiędzy PiS i PO są tam niezwykłą rzadkością

Ale gdyby Jarosława zabrakło, to mogłaby wziąć górę jego próżność i - powiedzmy sobie szczerze - niezbyt wysokich lotów intelekt.
A wtedy...
I może casus laptopu był jakąś grą wstępną na taką okoliczność.

Co do Kamińskiego, myślę że przyczyną jest absolutnie "coś innego".

Impertynator pisze...

Czyli co?

O Kamińskiego mi chodzi.

Masz jakieś supozycje?

Bo to byłby ciekawy gość, choć trochę mało medialny.

zeppo pisze...

Z tego, co słyszałem - ma zadania, co nie lubią słońca.

A gość w rzeczy samej ciekawy.

n0str0m0 pisze...

for the record - i mnie zjerzyl kampanijny Jarek. nie rozumialem jak mozna sie tak PODDAC nagonce medialnej, ze - aby wylacznie w oczach wroga zyskac - uzyto do gry wyborczej motywu lobotomii.

przy zupelnym braku zaniechania agresji przez bande kanalii.

apropos - czy ktokolwiek moze mi wytlumaczyc dlaczego nikt nie reaguje gwaltownie na obrazanie konceptu IV RP przez wszystkich? "to sie przeciez nie moze potorzyc!" a owce reporterskie nawet w pysk nie strzela.

nie obawiam sie powstania popisowego frankensztajna - jeszcze. ale martwi mnie (od zawsze) brak zrozumienia tematu przez tych wszystkich ludzi z prawicy, ktorzy dasaja sie jak skretyniale pensjonariuszki miast zjednoczyc sie we wspolnym wysilku. niech sie przyjrza kampanii PO - przeciez co ktory tam wychodzi przed obiektyw zaraz rece sklada w modlitwie i sie modli do tuska, ze taki od boga namaszczony. (to znaczy w tym rzadkim momencie, gdy juz im sie plwanie na PiS znudzi).

Impertynator pisze...

Nostromo

W PO jednoczy ich wizja koryta, niezakłóconego mirażami jakichś "programów" czy "idei".

PIS wymaga poświęceń, jakby im klechów była za mało, i myślenia. A od tego, jak wiadomo, tylko odciski na mózgu.