Ależ oni mają kłopoty z Herbertem!
Nawet po jego śmierci.
Prawie takie, jak zaborcy z Mickiewiczem.
Tyle tylko, że żaden Car czy inny szef Opryczniny nie miał w swoim życiorysie takiej, wstydliwej chwili "patetyczno-katolicko-patriotycznego" załamania, podczas którego swoją pierwszą, wydaną jeszcze w czasach opozycji, w drugim obiegu książkę ("Kościól, lewica, dialog"), zakończył "Redutą Ordona" naszych czasów, czyli "Przesłaniem Pana Cogito".
Pozostaje niezawodna Żona Herberta. Nie wiem, czy aż tak niezawodna, jak Żona Jasienicy, ale po śmierci męża niezwykle duchowemu spadkobiercy szefa Opryczniny oddana i o przydatność się starająca.
Choćby w słynnym wywiadzie z 2000 r., w którym mężowską krytykę polskiej Opryczniny stara się tłumaczyć jego chorobą psychiczną. Na te, wyjątkowo obrzydliwe insynuacje chyba najlepiej jej odpowiedział Jacek Trznadel.
Choćby jak rok temu, kiedy w wyborach prezydenckich gorąco poparła Komoruskiego.
No i dzisiaj, biegnąc na pomoc tym, którzy zdradzali o świcie.
Uzurpacje szefa Opryczniny to dość groteskowa próba pośmiertnej zemsty na Poecie, który szykowany był na Nadwornego, któremu pewnie by i ten Nobel się przydarzył (a tak trzeba było go dawać wiernej, ale wierszokletce), ale który postanowił być wierny temu, o czym pisał, a nie temu, z kim się kiedyś przyjaźnił.
Próba groteskowa i bezskuteczna.
Ci, którzy poezję Herberta czytają i rozumieją, w olbrzymiej większości pozostaną po stronie Smaku.
A co zostanie Opryczninie? Towarzyszka Hall i usunięcie Poety ze spisu lektur?
Jeśli Kaczyński będzie go nadal cytował.
Nawet po jego śmierci.
Prawie takie, jak zaborcy z Mickiewiczem.
Tyle tylko, że żaden Car czy inny szef Opryczniny nie miał w swoim życiorysie takiej, wstydliwej chwili "patetyczno-katolicko-patriotycznego" załamania, podczas którego swoją pierwszą, wydaną jeszcze w czasach opozycji, w drugim obiegu książkę ("Kościól, lewica, dialog"), zakończył "Redutą Ordona" naszych czasów, czyli "Przesłaniem Pana Cogito".
Pozostaje niezawodna Żona Herberta. Nie wiem, czy aż tak niezawodna, jak Żona Jasienicy, ale po śmierci męża niezwykle duchowemu spadkobiercy szefa Opryczniny oddana i o przydatność się starająca.
Choćby w słynnym wywiadzie z 2000 r., w którym mężowską krytykę polskiej Opryczniny stara się tłumaczyć jego chorobą psychiczną. Na te, wyjątkowo obrzydliwe insynuacje chyba najlepiej jej odpowiedział Jacek Trznadel.
Choćby jak rok temu, kiedy w wyborach prezydenckich gorąco poparła Komoruskiego.
No i dzisiaj, biegnąc na pomoc tym, którzy zdradzali o świcie.
Uzurpacje szefa Opryczniny to dość groteskowa próba pośmiertnej zemsty na Poecie, który szykowany był na Nadwornego, któremu pewnie by i ten Nobel się przydarzył (a tak trzeba było go dawać wiernej, ale wierszokletce), ale który postanowił być wierny temu, o czym pisał, a nie temu, z kim się kiedyś przyjaźnił.
Próba groteskowa i bezskuteczna.
Ci, którzy poezję Herberta czytają i rozumieją, w olbrzymiej większości pozostaną po stronie Smaku.
A co zostanie Opryczninie? Towarzyszka Hall i usunięcie Poety ze spisu lektur?
Jeśli Kaczyński będzie go nadal cytował.
1 komentarz:
DROGI KARLINIE!
Najlepsze, z serca płynące życzenia zdrowych, spokojnych i szczęśliwych
Świąt Zmartwychwstania Pańskiego,
przyjmij, proszę,
od URSZULI
Prześlij komentarz