Idą już pod pełną parą.
Woda cieknie z rozgrzanych czerepów, każde otwarcie ust to przeraźliwy świst wyrywającej się na wolność, dziejowej konieczności.
Towasz Braun, idąc śladami swojego, nieco już niestety nadpalonego towasza Gawlikowskiego wywija prawicowym cepem z korwinowskiej kuźni, skutecznie próbując wybić nam z głowy mniemanie, że poprzednio to się tylko trochę, nadmiernie podniecił. PIS to socjalizm, Kaczyński nas zwodzi, Polską rządzi porozumienie PO-PSL-PIS- SLD, itd., itp.
Inni koledzy postkorwiniści skrzykują się do przejmowania PIS "od dołu". W ferworze nie do końca tłumacząc, czy dzieci JKM mają do PIS przechodzić z całym dziedzictwem swojego guru, w tym z fundamentalnym rusofilstwem, czy tylko z hasłem dalszego demontażu polskiego państwa?
Obciążony wojskową logistyką "Nowy Ekran", starając się po raz nie wiadomo już który po 1989 r. sprzedać rewelacyjną maść z koszarowego szuwaksu na "niewybieralność PISu", nabiera wody, testując swoje możliwości jako Zielona Łódź Podwodna.
Można zadać pytanie, po jasną cholerę im były tak przejrzyste podchody? Desperacja to czy coś więcej? Niby zawsze trochę idiotów i słabeuszy przytrzymają do czasu ostatecznej ewakuacji na listy PO, a każda awantura zwiększa przecież ilość odsłon. Z drugiej strony matołeckie żniwa tą samą, od lat niezmienianą kosą czynione z roku na rok mniejszy plon dają. No i ten timing. Nie za wcześnie aby?
Dlatego uważam, że wojskówka wyszykuje nam jeszcze nie jeden numer, bo niestety ma potężny argument, przed którym chciałbym przestrzec.
Tym argumentem może być postawa części wojskowych ekspertów i prokuratorów, walczących z ruskim kłamstwem smoleńskim. Ich postawę zauważyłem już jakiś czas temu, ostatnio mówił o tym wprost także Antoni Macierewicz.
I nie ma najmniejszego znaczenia - UWAGA - czy ich walka to efekt autentycznych przymiotów charakteru, patriotyzmu i braku zgody na plugawienie polskiego munduru lub pamięci kolegów, czy też mamy do czynienia z najbardziej chyba kurewskim montażem służb po 1989 r. W jednym i drugim wypadku heroiczna, a choćby i skazana na niepowodzenie postawa anonimowych "ludzi w mundurach" uwiarygodni w oczach wielu wszystkie deklaracje, inicjatywy i osoby z wojskiem związane.
A jeśli będą w stanie doprowadzić, po awanturach, do powstania odrębnego, krytycznego wobec wersji rosyjskiej, polskiego raportu, który nie będzie tropił "nacisków Lecha", "pijanych generałów" i durnych polskich pilotów"...
Kto posłucha głosów ostrzegających, że tę postawę chcą zdyskontować kanalie i oszuści?
Już przecież najbardziej gromkie oskarżenia PO i Tuska w związku ze śledztwem smoleńskim płyną z ust np. gen. Petelickiego (kilkanaście lat stażu w peerelowskim wywiadzie wojskowym, będącym jak wiadomo, całkowicie niezależnym od Moskwy). Dukaczewski się na razie schował, ale tych ludzi dzieli zapewne tylko biurko w wielu radach nadzorczych, na przykład firm budujących Stadion Narodowy.
Czyżbyśmy mieli, dla pewności i spokoju, kibicować polskojęzycznym, ruskim ekspertom i towaszowi Millerowi?
Bez przesady. To na pewno może być trudny egzamin, ale tak jak w wypadku popuszczającej inicjatywy "NE" chyba już wiemy trochę więcej, niż lat temu kilkanaście.
A wracając do "NE" polecam uważne przyglądanie się, kto pierwszy rzuci hasło "zebrania się i przejścia gdzie indziej". Tak się bowiem ratuje to, co jeszcze można uratować w galerii niekończących się montaży.
Woda cieknie z rozgrzanych czerepów, każde otwarcie ust to przeraźliwy świst wyrywającej się na wolność, dziejowej konieczności.
Towasz Braun, idąc śladami swojego, nieco już niestety nadpalonego towasza Gawlikowskiego wywija prawicowym cepem z korwinowskiej kuźni, skutecznie próbując wybić nam z głowy mniemanie, że poprzednio to się tylko trochę, nadmiernie podniecił. PIS to socjalizm, Kaczyński nas zwodzi, Polską rządzi porozumienie PO-PSL-PIS- SLD, itd., itp.
Inni koledzy postkorwiniści skrzykują się do przejmowania PIS "od dołu". W ferworze nie do końca tłumacząc, czy dzieci JKM mają do PIS przechodzić z całym dziedzictwem swojego guru, w tym z fundamentalnym rusofilstwem, czy tylko z hasłem dalszego demontażu polskiego państwa?
Obciążony wojskową logistyką "Nowy Ekran", starając się po raz nie wiadomo już który po 1989 r. sprzedać rewelacyjną maść z koszarowego szuwaksu na "niewybieralność PISu", nabiera wody, testując swoje możliwości jako Zielona Łódź Podwodna.
Można zadać pytanie, po jasną cholerę im były tak przejrzyste podchody? Desperacja to czy coś więcej? Niby zawsze trochę idiotów i słabeuszy przytrzymają do czasu ostatecznej ewakuacji na listy PO, a każda awantura zwiększa przecież ilość odsłon. Z drugiej strony matołeckie żniwa tą samą, od lat niezmienianą kosą czynione z roku na rok mniejszy plon dają. No i ten timing. Nie za wcześnie aby?
Dlatego uważam, że wojskówka wyszykuje nam jeszcze nie jeden numer, bo niestety ma potężny argument, przed którym chciałbym przestrzec.
Tym argumentem może być postawa części wojskowych ekspertów i prokuratorów, walczących z ruskim kłamstwem smoleńskim. Ich postawę zauważyłem już jakiś czas temu, ostatnio mówił o tym wprost także Antoni Macierewicz.
I nie ma najmniejszego znaczenia - UWAGA - czy ich walka to efekt autentycznych przymiotów charakteru, patriotyzmu i braku zgody na plugawienie polskiego munduru lub pamięci kolegów, czy też mamy do czynienia z najbardziej chyba kurewskim montażem służb po 1989 r. W jednym i drugim wypadku heroiczna, a choćby i skazana na niepowodzenie postawa anonimowych "ludzi w mundurach" uwiarygodni w oczach wielu wszystkie deklaracje, inicjatywy i osoby z wojskiem związane.
A jeśli będą w stanie doprowadzić, po awanturach, do powstania odrębnego, krytycznego wobec wersji rosyjskiej, polskiego raportu, który nie będzie tropił "nacisków Lecha", "pijanych generałów" i durnych polskich pilotów"...
Kto posłucha głosów ostrzegających, że tę postawę chcą zdyskontować kanalie i oszuści?
Już przecież najbardziej gromkie oskarżenia PO i Tuska w związku ze śledztwem smoleńskim płyną z ust np. gen. Petelickiego (kilkanaście lat stażu w peerelowskim wywiadzie wojskowym, będącym jak wiadomo, całkowicie niezależnym od Moskwy). Dukaczewski się na razie schował, ale tych ludzi dzieli zapewne tylko biurko w wielu radach nadzorczych, na przykład firm budujących Stadion Narodowy.
Czyżbyśmy mieli, dla pewności i spokoju, kibicować polskojęzycznym, ruskim ekspertom i towaszowi Millerowi?
Bez przesady. To na pewno może być trudny egzamin, ale tak jak w wypadku popuszczającej inicjatywy "NE" chyba już wiemy trochę więcej, niż lat temu kilkanaście.
A wracając do "NE" polecam uważne przyglądanie się, kto pierwszy rzuci hasło "zebrania się i przejścia gdzie indziej". Tak się bowiem ratuje to, co jeszcze można uratować w galerii niekończących się montaży.
7 komentarzy:
Co do "patriotycznych" wynurzeń bezpośrednio sygnowanych przez peerelowskie służby: dodać trzeba, że operacja "ZEN" po dużej części się udała; dla b. wielu Petelicki to współczesny odpowiednik "Wallenroda komunizmu". Podobnie, acz w nieco mniejszym chyba stopniu, jest postrzegany Wilecki. Co powinno też niepokoić to to, że "Pro-Milito" może być podgotowką pod "opcję rumuńską".
Pies trącał (bez obrazy dla psa) "Nowe Ekrany" - te miały jedynie zdetonować naprędce skonstruowaną bombę na blogosferze.
Jaszczur
Masz sporo racji. Ze smutkiem zauważyłem, że dla niektórych z moich, internetowych znajomych Petelicki to już nie tylko takie "mniejsze zło" w porównaniu do Dukaczewskiego, ale wręcz osoba mogąca być dla Polski, bo ja wiem, zbawienna?
Petelicki! Facet z kilkunastoletnim stażem w komunistycznym, wojskowym wywiadzie, sterowanym bezpośrednio z Moskwy...
Ja chciałbym, żeby to był tylko objaw umysłowego osłabienia.
Ba! On (Petelicki) ma swoich wręcz czcicieli na prawicy! Faktycznie boli, jak taki "czciciel" to w sumie całkiem myślący i kumający człowiek...
Ja z równym Pańskiemu smutkiem odnotowuję, iż to "umysłowe osłabienie" jest w naszym peerelu chyba chroniczne. Dość przypomnieć to, co na przełomie l. 1980/81 sądzono o Jaruzelskim.
A z innej beczki, sprzed paru lat - co sądzono o OMC "prezydencie z Gdańska" czy "premierze z Krakowa".
No cóż, nie da się uniknąć skutków wszechobecnej obróbki medialnej.
Jaruzel, Jaruzelem, ale pamiętajmy, że stan wojenny poparło, jeśli wierzyć ujanionym po latach, komuszym sondażom tylko niecałe 25% społeczeństwa.
Natomiast 2005 r. to także efekt ówczesnego, świadomego popierania sojuszu z PO przez Kaczyńskich.
Więcej o dzielnych wojakach ze stajni Ślepowrona piszę
w osobnej notce.
Nie tyle obróbki medialnej, co wielopoziomowej dezinformacji, subwersji ideologicznej i prowokacji, wykorzystującej naprawdę nieciekawe chwyty.
Jeżeli ów odtajniony sondaż jest prawdziwy i przy założeniu, że wyniki sondaży "rocznicowych" są prawdziwe, to można powiedzieć, że w neopeerelu za pośrednictwem pośredników (czyli mediów) dokonano na narodzie polskim czegoś w rodzaju sowietyzacji wtórnej.
Jaszczur
To jest temat na dłuższą dyskusję. Bo mi się wydaje, że wyhodowano trochę inne zwierzę.
Na przykład dużo bardziej od typowego człowieka soweickiego za późnej komuny uzależnione od narkotyku pod nazwą "medialna agresja".
Jasne. Temat na dłuższą dyskusję.
[...] mi się wydaje, że wyhodowano trochę inne zwierzę.
Ja bym jednak powiedział, że różnice pomiędzy jednym a drugim są takie jak, powiedzmy, pomiędzy kotem norweskim leśnym a sfinksem. Ten sam gatunek (Felis catus), różne rasy (ach, dobrze, że mój Tygrys akurat jest z dala od kompa, inaczej dostałoby mi się za to porównanie z kotami;)). Poza tym, w Polsce, Rosji i innych "bywszych" krajach czerwonej imperii za hodowlą stoją media o gepistowsko-nomenklaturowej proweniencji.
Na przykład dużo bardziej od typowego człowieka soweickiego za późnej komuny uzależnione od narkotyku pod nazwą "medialna agresja".
Tu pełna zgoda. O tym zresztą mówił i pisał b. dużo Jurij Bezmienow.
Poza tym teraz (po 1989, przekrojowo) chyba zakres otumanienia jest większy. Ze względów metrykalnych załapałem się jedynie na koniec pierwszej komuny, ale przynajmniej z relacji starszych ode mnie wynika, że wówczas każdy właściwie tłuk był świadom sytuacji...
Prześlij komentarz