Donald Tusk pognał do Wilna na pomoc własnej kampanii wyborczej.
Oczywiście, po ogłoszeniu przez "zaprzyjaźnione media" w Warszawie "sukcesu" w kolorze białoczerwonym, przylazła skrzecząca rzeczywistość w postaci dzisiejszego oświadczenia premiera Litwy:
Którego to oświadczenia owe "zaprzyjaźnione media" już litościwie dla Tuska nie zauważą.
Przypomnijmy, że to zmiany tej, dyskryminującej ich ustawy domagają się strajkujący na Litwie Polacy.
Stosunki z Litwą to niełatwa sprawa, i jak słusznie zauważył w niedawnym wywiadzie Jarosław Kaczyński, wymagająca stałego stosowania kombinacji trzech czynników - unikania aroganckiej postawy wobec Litwy, proponowania im korzyści ze współdziałania oraz twardego domagania się respektowania praw i traktowania w cywilizowany sposób mniejszości polskiej na Litwie.
Czy i jak obecny rząd te warunki spełnia - każdy widzi.
Relacje z Litwa to twardy orzech z jeszcze jednego powodu.
Można by to wytłumaczyć w sposób następujący - spróbujmy sobie wyobrazić ponad 2,5 milionową mniejszość niemiecką na przykład w okolicach Wrocławia. I to nie cwaniaczków z opolskiego z szybkimi paszporcikami z Krzyżowej, ale mniejszość osiadłą tam od stuleci, pamiętającą w dodatku swoje państwo na tym terenie, a mielibyśmy pewnie z 40% tych obaw, jakie w związku z mniejszością polską budzą złe instynkty w Litwinach.
No właśnie, tylko ile jeszcze osób w Polsce jest w stanie takie obawy w ogóle zrozumieć?
Na pewno nie należą do nich indyferentni narodowo i tym indyferentyzmem się wręcz chwalący, obecnie rządzący Polską "europejscy patrioci".
Ale czy tylko oni?
Bo co powiedzieć o tych, a jest ich przecież niemało, którym zwisa i powiewa ponad 200 tysięcy "Niemców opolskich"? Lub o tych, którzy olewają wspierany po cichu i jawnie przez Niemcy, a ostatnio całkiem otwarcie przez partię rzadzącą RAŚ?
Tymczasem bez zrozumienia pojęcia obawy o tożsamość narodową nie uda się zrozumieć walki litewskich Polaków, a bez świadomości zakorzenienia w tej tożsamości niepodległości własnego kraju - lęku Litwinów.
Nie da się także w litewskich obawach odróżnić tego, co w nich zrozumiałe i dopuszczalne od tego, co obsesyjne, tego co w założeniu ma litewskich Polaków szykanować, i tego wreszcie co może być wynikiem działania marzącej o wiecznym skłóceniu Polaków z Litwinami, rosyjskiej agentury.
W sprawach zatrącających o patriotyzm, a nawet wszelkie, wynikające z niego fobie, spierać się i dogadywać mogą wyłącznie patrioci.
Bowiem zwłaszcza tam, gdzie w grę wchodzą wartości przynajmniej dla jednej ze stron niezbywalne, nie ma prostego handlu i dyplomatycznych gierek.
Nie ma rzucania białoczerwonego, medialnego cienia i tanich grepsów na Twitterze.
Jest budująca respekt u partnerów hierarchia wartości, wynikająca z niej strategia, a potem długa i żmudna praca władz państwowych, która pozwoli postawić korzyści ze współpracy na pierwszym planie, a uprzedzeniom zejść na dalszy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz