Trochę rozrywki.
Smoliście czarna komedia, momentami nieodparcie śmieszna. Ale nie to stanowi o jej niezwykłości.
Smoliście czarna komedia, momentami nieodparcie śmieszna. Ale nie to stanowi o jej niezwykłości.
Dwóch gości, spełniających na ogląd w 200% definicję wiejskiego przygłupa, jedzie do lasu remontować właśnie nabyty domek letniskowy. Domek to jakaś rozsypująca się buda, ale goście - obaj trochę przypominający Lennie Smalla z powieści Steinbecka, osiłka o złotym sercu - traktują ją jak willę na Florydzie, ładują do ciężarówki sprzęt do robót ciesielsko-budowlanych i rozradowani ruszają w trasę.
Na swoje nieszczęście po drodze spotykają grupkę młodziaków, takich wyedukowanych przez kanadyjski TVN Młodych Wykształconych z Wielkich Miast, którym przewodzi regularny socjopata. Dla tych szczawi, polujących na Zło w Głuszy, dwóch spotkanych rednecków to ucieleśnienie ich wyssanych z ekranu lęków, fobii i kompleksów. Najlepsze, wręcz genialne momenty w filmie to kadry, podczas których kamera w zwolnionym tempie pokazuje, jak tych dwóch w oczach MWzWM wygląda. Jak się, paraliżując młodziaków strachem, "przemienia".
Tego co z tymi nieco obleśnymi, ale w sumie prostodusznymi przygłupami robi kamerzysta, zamieniając ich bez żadnych efektów komputerowych czy charakteryzacji, delikatną, elegancką robotą w dwójkę posępnych, budzących grozę szaleńców z teksańską piłą łańcuchową w rękach, to istny majstersztyk. Lekcja poglądowa nie tylko dla kamerzystów z "zaprzyjaźnionych telewizji", ale i dla wszystkich, starających się myśleć, również po wyjściu z kina, widzów.
Mimo zdecydowanie defensywnej postawy dwójki bohaterów, jak zwykle w takich sytuacjach obraca się przeciwko nim ich dobre serce. Ratują tonącą dziewczynę, co reszta jej kompanii odbiera jako porwanie z nieuchronnym w ich wyobrażeniach finałem w szlachtuzie. No i zaczyna się jazda, przy której "Fargo" to kreskówka dla niemowlaków.
Koniec tego filmu mocno zasmuci MWzWM. Poza wspomnianą dziewczyną, dla której brak kontaktu z "charyzmatycznym" socjopatą i dłuższy pobyt w towarzystwie "prostaków ze wsi" okażą się zbawienne, nikt z młodych starcia z tkwiącym w ich wyobraźni Złem nie przeżyje.
Nie wiem, czy komuś ten film "da do myślenia". Ale dla tych, którzy myślą jest to półtorej godziny niezłej i niegłupiej, a przy tym opartej na niebywale wręcz znanych z naszej codzienności zasadach, zabawy.
Polecam.
1 komentarz:
Wygląda to na ten "instynkt linczu", o którym ja wielokrotnie pisałem.
Warto czytać Roberta Ardreya!
Pzdrwm
Prześlij komentarz