Jak donoszą z kręgu purpuratów, prace nad tym dokumentem trwają od - nomen omen - dwóch lat, i jest on przez polskich autorów porównywany do słynnego orędzia "Wybaczamy i prosimy o wybaczenie", skierowanego do biskupów niemieckich w 1965 r.

Nic mi o tym nie wiadomo, żeby w 1963 roku zginął w niewyjaśnionych okolicznościach na terenie Niemiec Zachodnich (RFN) ówczesny Przewodniczący Rady Państwa i kilkudziesięciu dostojników państwowych. Zgadzam się jednak z domniemaniem, iż gdyby tak się stało, byłoby to znacznie lepsze wytłumaczenie ówczesnego gestu wobec Niemców, od w tamtym czasie przez polskich biskupów przedstawianych.

Wszystko wskazuje jednak na to, że polscy hierarchowie doszli do bardzo podobnych wniosków dwa lata temu, postanawiając w tym, jakże owocnym dla stosunków polsko-rosyjskich momencie zainicjować procedurę dziękczynną powiązaną z liturgią wzajemnego wybaczania.

Nie mam ochoty zastanawiać się nad tym, za co chcą polscy biskupi tym adresem Rosjanom podziękować, co chcą im wybaczyć i za co przepraszać. Jakie wreszcie, szemrane interesy pragną przy tej okazji z polskojęzyczną władzą załatwić. Są takie postępki, które tłumaczą się same.

Rozgrzeszanie bez spowiedzi, wyznania grzechów i pokuty na pewno do nich należy.

Identyczne w swej treści i wymowie rozgrzeszanie złodziei, gangsterów oraz bandytów i to publicznie, w sferze międzynarodowej, a więc wyczerpujące wszelkie znamiona zdrady, tym bardziej.

Od 10 kwietnia 2010 r, wszyscy księżą i biskupi, popierający powyższe działania, budują sobie wirtualne szubienice naszej pamięci.

Ich brak wiary musi być w braterstwie równie wielki, jak patriarchy KGB - Cyryla I.

Ich pycha i zadufanie, że w razie czego Pan nie takim grzesznikom przecież wybaczał, są zaiste osłupiające.

Jak zawsze u urzędników, którym wieloletnie procedury i rutyna z czasem zastępują żywy umysł, zapominają jednak, że warunkiem takiego wybaczenia jest szczery żal za grzechy, o którego szczerości tym razem nie oni będą decydować.

Tak jak o materializacji ziemskiej kary.