Montaże i kombinacje propagandowe to już nie jest
wyłącznie jednolity, zagłuszający wszystko ryk ulicznych szczekaczek i
identyczne nagłówki wszystkich gazet czy portali internetowych. Czasami,
coraz częściej zaczyna grać orkiestra lub big band, wykorzystujące polifonię lub
podchwytujące wątki i rywalizujące ze sobą głosy solowe.
Niemiecki, trzyczęściowy serial historyczny pod
tytułem "Nasze matki, nasi ojcowie", którego niedawno obejrzało w niemieckiej
telewizji ponad 21 mln widzów (olbrzymi sukces frekwencyjny) tak przykładowo
opisuje jądro ideologiczne i charakterologiczne Armii Krajowej (mówi
Akowiec)j:
Oczywiście, że Niemcy nie odważyliby się na to
jeszcze 25, a nawet 10 lat temu, ale teraz? Mają przecież na czym się wzorować -
patrz chociażby intensywne propagowanie w Polsce i w Niemczech Grossa z jego
kłamstwami, czy ostatnio "Pokłosie". Skoro Polacy "sami się do tego przyznają",
to dlaczego w niemieckim filmie telewizyjnym dla masowej widowni jedynymi w
zasadzie antysemitami nie mogą być polscy partyzanci?
Tym bardziej, że prawdopodobnie już wkrótce
ubecki reżyser Pasikowski nakręci film o Koniuchach, w którym bracia Bielscy
wyrzynają Polaków w akcie samoobrony przed antysemicką, sfanatyzowaną bandą. Akt
okrutny, ale cóż, wojna z antysemityzmem to nie jest saloniowe zabieranie
polskiej gęsi niepotrzebnych jej pieniędzy.
Tak więc, to nie zachowanie Niemców zaskakuje,
ani powinno przykuwać szczególną uwagę. Na wyjątkową koncentrację
zainteresowania zasługuje natomiast rekcja tzw. "polskich" władz, które poprzez
ambasadę przeciwko takiemu pokazywaniu polskich partyzantów zaprotestowały.
Ciekawe, że jest to protest dopiero na opisujący film artykuł w niemieckim
"Bildzie" i w dodatku zawierający dosyć specyficzne sformułowania. Na przyklad -
"Pisanie o "głęboko zakorzenionym" antysemityzmie
w Armii Krajowej, jest mówiąc delikatnie ogromnym uproszczeniem, a teza, iż
wschodnioeuropejski antysemityzm ułatwił nazistom mordowanie europejskich Żydów
jest fałszywa."
Jak widać, z kontekstu dość wyraźnie wynika, że
jest to raczej protest przeciwko przesadnej skali zarzutów, a nie przeciwko ich
kierunkowi.
Tym niemniej, "protest" jest w
polskojęzycznych mediach reklamowany. Ma on, na niezwykle bulwersującym
przykładzie (Niemcy oskarżają Polaków z AK o antysemityzm) ukazać władze jako
obrońców polskości, twardo przeciwstawiających się niemiecki przekłamaniom i
propagandzie.
Te same władze, które jak wiemy, nie skąpiły
publicznych pieniędzy na "Pokłosie" i wieloma swoimi zachowaniami oraz
wypowiedziami przyczyniły się do narastania niemieckiej bezczelności w szukaniu
współwinnych, oskarżaniu innych i wybielaniu siebie z odpowiedzialności za
Holokaust i wojenne zbrodnie.
Oprócz zwykłego alibi, "no przecież co innego oni
mieli zrobić?", takie postępowanie zwiększa wiarygodność władzy, gdy ta hojnie
sypnie publicznymi pieniędzmi na przykład, na wspomniany wyżej film o
Koniuchach.
Albo, co w tym wszystkim jest chyba
najistotniejsze, gdy rozpocznie publiczne negocjacje o "zwrocie 65 miliardów
dolarów" za utracony w Polsce, na jej obecnych i przedwojennych terenach,
majątek żydowski.
Zagranicą już chyba każdy jest przekonany, że
wszystko to zrabowali antysemiccy Polacy, i wszystko muszą oni sami oddać.
Pozostaje jeszcze sparaliżowanie opinii
opublicznej w Polsce.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz