Listopad.
Zaczyna się jeszcze nieźle.
Tętniące ognikami ogrody mroku i blasku. Wspomnienia nasze, naszych, naszym.
Dla nich.
Później do jedynki dołącza druga.
I znów mordy woskowe, garnitury jedwabne, komórki jeszcze od prowadzących gorące.
Bez nas, za nas.
I na koniec z mgły wspomnień gromada ściskających karabiny, dygoczących ze strachu, chłodu i czujnego wzroku przyszłych wieszczy i natrętnych pokoleń.
"Znowu przegrali".
A w grudniu już tylko trzynastką w Aleję.
Potępienia.
2 komentarze:
No i masz.
Ja dokładnie o tym samym u siebie,
Długosz podał Wyspiańskiego ton;
przeklęci poeci, przeklęta poezja...
Wspaniali poeci, wspaniała poezja.
Prześmiewcy, którzy chcą nam wmówić, że czcimy tylko klęski, nie rozumieją...
Nie wiedzą, że gdyby nie te przegrane, w listopadzie, w styczniu, w październiku, nie byłoby nadziei, nie byłoby w nas buntu.
Byłaby tylko egzystencja, roztapianie się w rzeczywistości, w obcości.
Przegrywajmy, ale walczmy...
Prześlij komentarz