piątek, 2 listopada 2007

Jesień, Zła pora


Listopad.

Zaczyna się jeszcze nieźle.

Tętniące ognikami ogrody mroku i blasku. Wspomnienia nasze, naszych, naszym.

Dla nich.

Później do jedynki dołącza druga.

I znów mordy woskowe, garnitury jedwabne, komórki jeszcze od prowadzących gorące.

Bez nas, za nas.

I na koniec z mgły wspomnień gromada ściskających karabiny, dygoczących ze strachu, chłodu i czujnego wzroku przyszłych wieszczy i natrętnych pokoleń.

"Znowu przegrali".

A w grudniu już tylko trzynastką w Aleję.

Potępienia.

2 komentarze:

Junona pisze...

No i masz.
Ja dokładnie o tym samym u siebie,
Długosz podał Wyspiańskiego ton;
przeklęci poeci, przeklęta poezja...

Anonimowy pisze...

Wspaniali poeci, wspaniała poezja.
Prześmiewcy, którzy chcą nam wmówić, że czcimy tylko klęski, nie rozumieją...
Nie wiedzą, że gdyby nie te przegrane, w listopadzie, w styczniu, w październiku, nie byłoby nadziei, nie byłoby w nas buntu.
Byłaby tylko egzystencja, roztapianie się w rzeczywistości, w obcości.
Przegrywajmy, ale walczmy...