wtorek, 29 stycznia 2008

Po trupie Ukrainy, na Moskwę!


Trwają gorączkowe przygotowania.

Obowiązkowość sukcesu wykańcza.

Dygocą spocone dłonie, parują fryzjernie, salony masażu, śmigają jaskółczo wizażyści. Scenarzyści spisują nowe listy bon-motów. Przedawkowywane środki uspokajające skutkują coraz częstszą, odrętwiającą nieobecnością.

Jak chwalebnie ukazać czyszczenie cudzych butów?

Na "Papieża i starców"?

A może jako szukanie zaginionej soczewki kontaktowej? Oczywiście z obowiązkowym happy endem.

Żebysz ci Polacy mieli pojęcie, jak ciężko się dyskutuje na temat ostatecznej granicy strefy wpływów między jednymi, a drugimi Przyjaciółmi. Tym bardziej, jak się nie ma nic do powiedzenia.

A w dodatku człowiek do końca nie wie, gdzie kupować, a gdzie sprzedawać nieruchomości.

Moskwa oczywiście pochwali, zastrzeżenia wycofa, perspektywy korzystnej, wzajemnej pomocy i współpracy gospodarczej pokaże, z niedźwiedzia po tusku... wycałuje....

Ale sobacza opozycja zaraz szydzić pocznie, do czasów ZSRR wszystko porównując.

Swołocz. Gdyby oni wiedzieli, gdyby wiedzieli...

Że za czasów ZSRR było dwa razy łatwiej!

Tak. Trzeba im będzie wygarnąć. I zamknąć te ironiczne ryje. Na Amen.

Wtedy nas zmuszano, a teraz sami chcemy!!!

Brak komentarzy: