czwartek, 23 kwietnia 2009

Wyborcza groteska w cieniu faszyzmu


Czy naprawdę warto brać udział w zorganizowanym cyrku pod nazwą "wybory", jeśli sąd zakazuje krytykowania i karze za krytykę partii rządzącej?

Kto przy zdrowych zmysłach może mieć jeszcze złudzenia, że jak zajdzie potrzeba to i głosy się odpowiednio "policzy"?

To pytanie kieruję nie tyle do nas, wyborców, ile do szefa jedynej w Polsce partii opozycyjnej, który coraz bardziej zaczyna przypominać Stanisława Mikołajczyka z lat 1946-1947.

Podobne złudzenia, podobna bezradność i zdrada "zagranicznych demokracji". I tylko społeczeństwo bez porównania bardziej ogłupiałe i nie zdające sobie sprawy z tego, co się wokół naprawdę dzieje. Dzięki czemu oszczędza sobie cierpień.

Na razie.

Czy Jarosławowi Kaczyńskiemu nie zostało w związku z tym jedno tylko wyjście - publicznie ogłosić, że w nazywającej się "wyborami" farsie, której wynik jest z góry ustalony, a rządzący grają znaczonymi, totalitarnymi kartami, brać udziału nie zamierza i PIS z wyborów wycofuje?

Gdyby Kaczyńscy nie byli politykami debaty, kawiarni, loży komentatorów i naciąganego jak stara guma od majtek kompromisu, a ludźmi walki, wiedziałbym co im doradzać. A tak, nie mam pojęcia.

Wiem tylko, że jeśli zdecydują się grać w tej komedii nadal, nie będę miał wyboru i na wybory pójdę.

Ale pretensje o to, że moje nazwisko pojawi się na wyborczych listach jako potwierdzenie największego od 1947 r., wyborczego przekrętu, będę miał także do nich.

3 komentarze:

Kirker pisze...

Karlinie,

Mówili, że kaczyzm to jakiś faszyzm. A jakoś takich jaj nie było. Samo planowanie nasłania na uczelnię komisji, bo Bolesławowi VI Bezwstydnemu się nie spodobało. Tak samo skrytykowanie władzy okazało się karalne. Jeżeli rządy Kaczorów były faszystowskie, to jak określić to, co wyprawia PO?

pozdrawiam

Impertynator pisze...

Biorąc to co robi PO serio - okupacja.


Pozdr.

Kirker pisze...

Karlinie,

PO to lobby niemieckie.

Przecież stocznie (z wyjątkiem jedne wybranej produkującej na cele militarne) można by sprzedać światowemu gigantowi np. Northropowi czy Daewoo, chętnie by się te firmy naszymi stoczniami zaopiekowały, no i kupiłyby za rozsądną cenę. Ale Rostock i Hamburg miałyby konkurencję; i jak tu nie mówić, że w UE nie ma protekcjonizmu! Dodam, że stocznia po sprywatyzowaniu płacąc podatki państwu przynosiłaby znaczne zyski Skarbowi Państwa.

pozdrwiam