Jakiś czas temu porównałem aktualnie "nawróconych" na III RP w PIS do Giertycha, Kaczmarka i Leppera w 2007 r., wspominając przy tej okazji o większym stopniu ich desperacji, wynikającym z braku fachu, do którego mogliby po samowyautowaniu z polityki wrócić. Teraz trochę szczegółów.
Europarlamentarzyści mają jeszcze cztery lata niezłej, jak na nasze warunki kasy i w perspektywie euroemeryturkę.
Obiekty muzealne, na pierwszy rzut oka, nie mają najlepiej, ich posadki wiszą bowiem na decyzjach Gronkowca i wyżej. Wystarczy jednak, że przystąpią do przekształcania Muzeum Powstania Warszawskiego w Muzeum Tragedii PW, a następnie w Muzeum Hańby PW, a wszystko, z apanażami i celebryckim kultem w mediach będzie w jak najlepszym porządku.
W najgorszej sytuacji - o ile nie przejdą do PO - są oczywiście do dziś nie rozpoznani członkowie drużyny "nawróconych" z klubu parlamentarnego PIS, a spośród ich przywódców - "Panie Swawolne" i Poncyljusz Piłat. Stąd taka nerwowość, zwłaszcza tego ostatniego. No cóż, jemu skok na Brukselę nie wyszedł. Nadobność nie wystarczyła.
Nawiasem, może przy takich okazjach, jak Smoleńsk czy Łódź, warto czasem pogrzebać w historii, unikając tym samym strzału bezą w tył głowy? To nie wymaga wielkiego wysiłku, wystarczy zajrzeć na Wikipedię.
"(Paweł Poncyljusz) W 2001 kandydował do Sejmu z listy Prawa i Sprawiedliwości. Tuż przed wyborami (już po rejestracji list) partia wycofała poparcie dla niego z uwagi na niekonsultowanie swojej kampanii wyborczej."
Na szczęście niezawodny Jarosław wraz Antkiem właśnie dali im wszystkim jeszcze jedną szansę.
Niestety, nad tym, jak przekonać Grześka, że są i będą przydatni, muszą się w tej sytuacji poważnie zastanowić. O ile ja oczywiście nie przesadzam z ich zdolnościami samooceny i samokontroli tego wszystkiego, co mówią i robią.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz