Ta władza jest w gruncie rzeczy nie tylko niebywale przewidywalna, ale także niezwykle przejrzysta i - na swój sposób - prawdomówna. Jeśli mówi, to bardzo często nie tylko mówi, ale i informuje. O stanie faktycznym.
Donisław i Jego Mongolska Drużyna wyprowadzili zasadę "Łapaj złodzieja!" z odmętów metaforyki i ludowej przysłowiowości prosto w materialny świat polskiej polityki. Czyniąc z niej w dodatku podstawowy, a czasem odnosi się wrażenie, że jedyny, używany przez siebie, środek przekazu.
Od nadużywania całkowicie już pozbawiony erystycznego lukru.
Od nadużywania całkowicie już pozbawiony erystycznego lukru.
Jak premier mówi, że ktoś korumpuje, to znaczy że DiJMD na korupcji złapano lub się do korupcji przymierzają.
Jak oskarża innych o podsłuchy, to wiadomo że bondaryki właśnie plączą się w kablach, pluskwach i magnetofonach.
Jak twierdzi, że ktoś zabierał, to można być pewnym, że o ile sam już nie zabrał, to do zabierania się szykuje.
Jak peroruje o miłości, to truchło Markiza szczerzy lubieżnie pozbawione warg zęby.
Jak woła - "Mniej państwa!" - to znaczy to wyłącznie tyle, że komuś chce to państwo odebrać, żeby innemu wręczyć.
Jak woła - "Mniej państwa!" - to znaczy to wyłącznie tyle, że komuś chce to państwo odebrać, żeby innemu wręczyć.
W skrócie - wszystko, o co bezpodstawnie oskarża się PIS, to działania jakie podejmowali, podejmują i zamierzają podejmować aktualnie rządzący.
Co oczywiście nie znacza, że DiJMD nie robią niczego, o co by przedtem, po lub w trakcie PISu nie oskarżyli.
Oficerowie prowadzący to nie idioci.
Nikt na przykład nie powtarza, że PIS sprzedał polskie bezpieczeństwo energetyczne Rosji, polską gospodarkę Niemcom, zgodziłby się na oddanie Putinowi śledztwa smoleńskiego i zamierzał, rujnując polską armię, doprowadzić do ubezbronnienia polskiego państwa, a demolując publiczną edukację, wyhodować rasę niewolników.
Tuskodzierżcy zdają sobie sprawę, że siła skojarzeń mogła by się tym razem wymknąć spod kontroli.
Jednak poza tymi, znaczącymi wyjątkami żelazna reguła "Łapaj pisowca!" rządzi.
Co więcej, ten przekaz jest już tak czytelny, że kminią go nawet najgłupsze lemingi.
I są w siódmym niebie.
Świadomość, że podział na git-ludzi i frajerów nie przebiega w poprzek ekranów telewizorów, ale przez ich własne portfele, dopiero na nich czeka.
O ile nałogowcom na medialnej działce ktoś na to pozwoli, lub kiedy monotonia kłamstwa okaże się mniej atrakcyjna od rzadko spotykanej, cennej prawdy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz