poniedziałek, 31 stycznia 2011

Szkolenia czyli jak wypowiedzieć wojnę Systemowi

Żeby w toczącej się w Polsce wojnie PIS miał jakiekolwiek szanse, musi nie tylko umiejętnie się bronić, ale również przystąpić do ofensywy. Na własnych warunkach oraz w miejscu i czasie przez siebie wybranym.

Jest więc oczywiste, że nie może to być lawina kursokonferencji prasowych, dla których "obróbki" w merdiach III RP są już odpowiednie algorytmy, zainstalowane w laptopach i pod deklami dziennikarskich najemników. To co w takim razie trzeba zrobić?

Trzeba przeszkolić co najmniej kilkadziesiąt starannie wybranych osób (działacze PIS, posłowie, byli członkowie rządu, radni, sympatycy i wolontariusze). Postulat minimum - muszą to być osoby chcące i potrafiące przekonywać w bezpośrednich kontaktach z większą grupą ludzi. Dobrze byłoby, dla wzmocnienia ich oddziaływania, gdyby to byli ludzie znani z mediów, ale to nie jest konieczne. Specjalistów do wyszukania takich osób, oceny i zaprojektowania szkolenia od strony ich zachowań czy stylu prezentacji trzeba poszukać wśród socjologów, psychologów, speców od reklamy oraz aktorów. 

Szkolenie od strony merytorycznej powinno obejmować trzy zestawy tematów:

- Sprawy gospodarcze - na poziomie informowania Kowalskiego o tym, co ma wielka polityka do jego kieszeni.

- Katastrofa smoleńska - kłamstwa i rusofilstwo rządu Tuska i Komorowskiego.

- Media - krótki kurs rozpoznawania kłamstw i manipulacji.

Szkolenie tej grupy powinno się rozpocząć jak najszybciej. 

Po jego zakończeniu powinna ona wyjechać w teren i przeszkolić kolejny szczebel odpowiednio dobranych na podstawie wcześniej rozesłanych wskazówek ludzi. Chodzi mi o pewne minimum, pozwalające na zachowanie optymalnej skuteczności. Na przykład, do bezpośredniego kontaktu z ludźmi raczej nie powinno się kierować osób, które łatwo speszyć, ale już charyzmatycznego jąkałę, czemu nie? W tej grupie obok lokalnych działaczy, radnych, mogą i powinny się także znaleźć osoby wspierające i sympatyzujące z PIS.

W efekcie co najmniej na 2-3 miesiące przed wyborami musi być przygotowana armia od kilkuset do 2-3 tysięcy ludzi, którzy są w stanie odbyć co najmniej 5 spotkań tygodniowo (mniejsze gremia, wiece). Wszędzie, gdzie się  tylko da.

Dorn wypisuje brednie.   

Nie po to tresowano małpy z PJN, żeby im teraz pozwolić na tak spektakularną rejteradę i zawalenie jednej z fundamentalnych rzeczy, dla których wyprowadzono tę hołotę z PIS. Czyli planu odebrania nie tylko PIS, ale całej opozycji możliwości prowadzenia kampanii wyborczej w mediach na własnych warunkach. 

Poza tym pomysł Dorna jest kolejnym przykładem "opłacalności" interesu, jaki zrobił z nim Jarek. Namawianie, pod pozorami realizmu politycznego, do nagradzania za cwaniactwo polityczne ewidentnych zdrajców, którzy po ewentualnym wejściu do Sejmu z list PIS zaszkodziliby tej partii w każdy, możliwy sposób, to doskonały przykład taktyki "salonizacji" PIS od wewnątrz, prowadzonej przez "swoich, sprzymierzonych i zaprzyjaźnionych". Od zewnątrz pracuje nad tym legion "prawicowych" dziennikarzy.

Mam nadzieję, że Jarek na to nie pójdzie.

Co oznacza, że PIS musi się na sukces planu koalicji PJN i PO, dotyczącego zabrania opozycji prawa do samodzielnej kampanii medialnej przygotować. Jak?

Patrz początek tej notatki.

Przyda się nawet wtedy, gdy PJNPO wyprzedzających działań PIS się przestraszą i uznają, że wobec powyższego lepiej już pod kontrolą wiernego dziennikurestwa oraz nagrzanych sądów na spoty i bilboardy opozycji pozwolić.

W takiej sytuacji dobrze by było, aby PIS mocno się zastanowił, czy lepiej przeznaczyć pieniądze na szkolenia, czy na medialną reklamę wyborczą. Mam nadzieję, że Jarek o podstawach sukcesów Gosiewskiego w świętokrzyskiem pamięta.


2 komentarze:

Anonimowy pisze...

niestety, o tym nie ma z kim w PiSie gadać.
Nie chcę się wgłebiać, ale tu w grę wchodzą raz że rózne małe animozje między wierchuszkowatymi i ich strach o utratę pozycji.
Nawet jak przyjdziesz z gotowym projektem, to zero wsparcia, uśmiechy, poklepywanie po ramieniu i w sumie totalna zlewka.
Jedyne, co na dziś można zrobić, to własna aktywność lokalna bez oglądania się na górę. Z tą nadzieją, że za kilka lat się tę górę wypchnie gdzieś na bok przy pomocy zbudowanych własnych struktur.
Czy my mamy te kilka lat?
Nie wiem.
Generalnie kanał

Impertynator pisze...

Artur

Decyzję o takiej, ogólnopolskiej akcji powinno podjąć kierownictwo PIS. Tylko wtedy całość może przynieść wymierne efekty.

To nie może być inicjatywa lokalna czy oddolna. I chcę ci powiedzieć, że w jednym z wywiadów Jarka o czymś w podobnym stylu słyszałem.

Oby za tym poszły konkrety.

Bo jest to jedyny sposób na ominięcie blokady medialnej i szykującej się - dzięki PJN - likwidacji prowadzonej przez partie opozycyjne kampanii wyborczej w mediach.