I to z własnej(?), nieprzymuszonej(?) woli.
W wywiadzie poświęconym sportowi, bez żadnej syugestii ze strony dziennikarza, "sam ze siebie" przyładował tej części Polaków, która pragnie wyjaśnienia tragedii pod Smoleńskiem, rodzinom ofiar, Marcie Kaczyńskiej i Jarosławowi Kaczyńskiemu.
Przykro mi podwójnie, bo wygląda na to, że wyszedłem na durnia. Sukcesów sportowych nikt mu nie odbierze, ale to za co go szczególnie lubiłem - skromność, dystans do samego siebie i otaczającego go, celebryckiego cyrku, świata osób publicznych - rozpłynęło się jak zatęchły opar.
Może zresztą nigdy takim "zdystansowanym" nie był? A brak deklaracji wskazujących na idiotyzm oraz salonowe czy nawet polityczne z ducha III RP aspiracje, ja i wielu innych bezzasadnie brało za nieistnienie takich deklaracji powodów?
Można by rzec, że symbole mają to do siebie, iż lepiej je zalać brązem, zanim otworzą usta, ale ja widzę w małyszowej dekonspiracji przynajmniej jedną rzecz pozytywną. Jedną naukę. Z racji tego, że wynikającą z zachowania osoby tak popularnej - naukę powszechną.
Nigdy nie uważaj za człeka poczciwego kogoś, kto tylko unika publicznego bycia kanalią. Możesz bowiem stanąć zbyt blisko, gdy już unikać przestanie.
3 komentarze:
Chyba pojechałeś po bandzie... W tym samym wywiadzie Małysz mówi, że niewiele czyta gazet - mówił to w kontekście szukania informacji o swojej osobie. No i pewnie po prostu powiedział, co wiedział... Że to było nieprzemyślane - zgoda, ale żeby zaraz kanalia? Myślę, że wątpię.
Pozdro
Pewnie się tym przekonamy.
Już wkrótce.
Z chęcią się z tych najostrzejszych ocen wycofam.
Ale - przy okazji - jest taki rodzaj głupoty, który innych ludzi kosztuje tyle samo, co najgłębiej przemyślana intencja.
Czy głupcy, którzy po prostu nie chcą wiedzieć więcej, niż wiedzą, mają mieć prawo do automatycznego rozgrzeszenia?
Uwaga o głupocie trafna bardzo. Masz rację, przekonamy się wkrótce. Myślę sobie, że dobrze by było, gdyby Małysz skorzystał z propozycji spotkania, wyrażonej przez Kaczyńskiego na blogu. Panowie mogliby omówić sobie kilka spraw. Zapewne zwykłe, szczere "przepraszam" załatwiłoby sprawę. Zaś co do automatycznego rozgrzeszenia - nie można mieć prawa do czegoś, co nie istnieje :)
Pozdrawiam
Prześlij komentarz