wtorek, 5 kwietnia 2011

Ludwik w bamboszach Drogiego Bronka (nie mylić z PzBR)

Wiedziałem, że Kaczyńskiemu wszelkie "porozumienia" czy "powroty" Dorna do PIS mogą jedynie wyjść bokiem, a jego "pomoc" dla partii Jarka będzie ją pogrążać równie skutecznie, choć w oczach innej części elektoratu, jak podniecające do agresji bluzgi Niesiołowskiego lub Palikota.

Zdumiewające, jak trudno Kaczyńskiemu przyjąć do wiadomości rzeczy oczywiste w ocenach personalnych, zwłaszcza jeśli dotyczą wieloletnich współpracowników. Furda fakty i powtarzające się zachowania.

No cóż - nobody's perfect, zwłaszcza w polityce.

Dorn od czasu zawarcia słynnej "ugody" z PIS (mam nadzieję, że wyborcy nie pozwolą na jej realizację) przyjął taktykę obgryzania szparaga z obydwu stron. Ta niewłaściwa, podjadana niejako z przymusu, to oczywiście wsparcie dla PIS. Tyle tylko, że tempo zjadania każdej ze stron bywa różne.

Ludwik "Saba", tak jak ongiś legendarny Drogi Bronek, jak już popiera, to nie wiadomo, czy chce zabić, czy opatrzyć ranę.

Odnotowywałem jego kolejne ekscesy z pewną taką dozą melancholii, ale ponieważ obyczaj nie tylko się utrwala, ale zaczyna eskalować, zwracam uwagę na ostatni, iście kuriozalny występ z gatunku - i tak mnie nie złapiecie, bo mam na głowie czapkę-niewidkę. Taki jestem wyrafinowanie inteligentny.

Dorn w przededniu rocznicy Tragedii Smoleńskiej postanowił "skrytykować" Hannę Gronkiewicz-Waltz i całe PO (nawet, jego zdaniem "poważnego posła Gowina") za ich stosunek do pomnika Ofiar w Warszawie.

Przeprowadził to porównując i zrównując wykręty, stosowane przez rządzącą nami grupę do wykrętów, jakimi posługiwały się władze brytyjskie oraz tamtejszy Kościół, starając się w połowie lat 70-tych zapobiec postawieniu Pomnika Ofiar Katynia w zbyt eksponowanym miejscu w Londynie. Aby nie urazić władz PRL i ZSRS.

To ostatnie można od biedy uznać za rodzaj cierpkiej pigułki, wrzuconej do garnca wonnego miodu, wylanego przez Dorna na umęczone kaczyzmem, peowskie dusze.

Ale bez przesady. Z tą pigułką. No bo jeśli nawet rząd JKM musiał te wszystkie uwarunkowania zewnętrzne brać pod uwagę, to jak ma od nich abstrahować peowska drużyna?

A Jarosław niech się choć przez chwilę pozastanawia, co tak przydatny w tej chwili "sojusznik" mu zrobi, jak już na plecach PIS dostanie się do Sejmu? 

Może powinien kupić od Pawlaka używany kask strażacki?

Brak komentarzy: