Zuzanna Kurtyka, wdowa po śp. Prezesie IPN, skomentowała w Internecie czyn partyjny pełniącego aktualnie służbę w stopniu sędziego Macieja J. Specjalisty od wysyłania opozycji do psychuszki.
W jej wpisie, oprócz kilku słów prawdy o wspomnianym wyżej funkcjonariuszu, znalazł się dość smakowity fragment:
"Żeby było jeszcze ciekawiej (tzn. ciągłe deja vu) to sprawa została wytoczona przez Janusza Kaczmarka, który zapewne chętnie by do tamtych czasów wrócił. Pełna dokumentacja na jego temat znajduje się w IPN-nie. Założę się o karton papieru toaletowego, że sędzia X o tą dokumentację do IPN-u się nie zwrócił..."
Ale niestety także i opinia, świadcząca o idealizmie graniczącym z niebezpieczną fazą naiwności:
"Jako lekarz, mam nadzieję, że psychiatrzy staną na wysokości zadania i w ramach orzeczenia opublikują list z przeprosinami do Jarosława Kaczyńskiego, z przeprosinami za tych wszystkich kolegów, którzy za czasów PRL-u takie orzeczenia wydawali i dzięki którym, utrwalił się w głowie sędziego X schemat postępowania."
Trudno bowiem przypuszczać, że ci, którzy postarali się o wybór właściwego sędziego, nie postarają się przy selekcji biegłych psychiatrów.
Powtarzam, i będę to powtarzał do 6 lipca - ostatnią rzeczą, jaką powinien zrobić Jarosław Kaczyński, jest wypełnienie woli tego sądu i stawienie się na zarządzone badania.
Tak, wiem, zmontowano pułapkę, z której nie ma dobrych wyjść. Ale są lepsze i gorsze.
Jarek powinien stanąć przed wszystkimi i oświadczyć - "Nie pójdę dobrowolnie na te badania, ponieważ bezprawnie mnie na nie skierowano i w związku z tym mam prawo przypuszczać, że o ich wyniku także przesądzą moi przeciwnicy polityczni".
Niezależnie bowiem od wyniku tych badań, zgłoszenie się na nie będzie oznaczało zgodę na sądowe bezprawie. A to już nie jest sąd wyborczy, nakazujący mu "tylko" poświadczanie nieprawdy pod dyktando jego politycznych przeciwników. Od tego momentu każdy, choćby trochę tylko fikający władzy, będzie wysyłany, choćby tylko na badania, do psychiatryka.
Z wszelkimi tego konsekwencjami w życiu osobistym, zawodowym i odbiorze społecznym (no przecież musieli go psychiatrzy zbadać!). A za skalę tego społecznego odzewu w jakimś stopniu będzie mógł podziękować Jarosławowi Kaczyńskiemu.
Jeśli zaś psychiatrzy okażą się dostatecznie nagrzani i orzekną jakiekolwiek jego, nawet minimalne kłopoty psychiczne, czeka Kaczyńskiego po pierwsze gehenna odwołań i peregrynacji po przychodniach i szpitalach psychiatrycznych. Z każdym, kolejnym etapem coraz lepiej gruntująca w ludowej legendzie to, o co funkcjonariuszowi sędziemu chodziło. Wariat, nie wariat, ale bez powodu po tych lekarzach się nie włóczy.
Po drugie zaś okrzyki w rodzaju - "Zrobili tak, bo żyjemy w państwie bezprawia!" zabrzmią wówczas nie tylko dużo mniej wiarygodnie. One mogą przynieść katastrofę.
Bo dla kogo największym problemem będzie pogodzenie słów Jarka o państwie bezprawia i tendencjach totalitarnych w III RP, a mówi o tym od dawna, z jego zachowaniem jakby III RP była najzwyklejszym krajem pod słońcem?
Dla tych, których to interesuje, czyli dla jego najwierniejszego elektoratu.
No to nagnijmy rozumowanie do norm obowiązujących w III RP i dosypując nieco desperacji zadajmy pytanie - Kto takim razie będzie mógł z namysłem, w pełni świadomie dojść do wniosku, że Jarek zaczyna się błąkać poza obszarem norm umysłowych i psychicznych?
A i tak będzie to dla niego najlepsza, pełna współczucia opcja.
Bo ten elektorat może przyjąć jeszcze inną ścieżkę rozważań nad jego zachowaniem.
Skoro Jarek w praktyce aprobuje instytucjonalną przemoc, jaką III RP stosuje wobec niego, i poza formalnymi protestami do instytucji tej przemocy używających, w pełni się do ich zaleceń stosuje, to jaką tak naprawdę ma on ofertę dla pragnących walczyć z III RP?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz