W natłoku wydarzeń, corocznych sporów o Powstanie i dalekiego echa smoleńskich "raportów", wszystkim umknęła chyba prawdziwa wymowa słów, wypowiedzianych dzisiaj przez Komorowskiego pod Pomnikiem Powstańców.
A zwłaszcza tego fragmentu:
"Ciesząc się taką Polską tym bardziej winniśmy ją szanować, nie tylko kochać, dawać temu wyraz w słowach, ale szanować poprzez praktykę relacji w stosunku do państwa. Winniśmy wystrzegać się sobiepaństwa i stawiania za wszelką cenę na swoim, winniśmy z respektem odnosić się do demokratycznych rozstrzygnięć i wyborów, ugruntować postawy propaństwowe."
To w istocie zdumiewające w swojej szczerości, pełne skrywanej państwową tromtadracją rozpaczy, przyznanie się do klęski. To dramatyczne podkreślenie, jak słabym i odległym od swoich obywateli państwem jest III RP. Jak gigantyczna przepaść zieje między władzą a społeczeństwem. Dużo bardziej wyraziste od wszelkich sondaży, bo wypływające z głębokiej, a jak widać nie zaspokojonej potrzeby, bo ja wiem - tęsknoty nawet.
Kilkakrotnie w ciągu roku podkreślanej i podsycanej o ile nie gwizdami, to w najlepszym razie martwą ciszą, z jaką zebrani uczestnicy uroczystości witają przywódców państwa. I tym, jak czasem entuzjastycznie reagują na widok ich znienawidzonych politycznych oponentów.
Nie ma chyba takiego drugiego, cywilizowanego kraju na świecie, w którym prezydent publicznie apeluje, wręcz żebrze u własnych obywateli o szacunek dla reprezentowanego przez siebie państwa.
Zastanawiam się tylko, do których obywateli kieruje on swoje prośby? Bo przekonanie, że chodzi mu wyłącznie o te niepodporządkowane zaplecze opozycji może być mylące. Przecież to jest mniejszość. A może nie jest?
A co jeśli powoli do nich dociera, że nienawiść, jaka pozwoliła im spychać opozycję do narożnika, w każdej chwili może się obrócić przeciwko nim? I tym najsłabszym psychicznie i umysłowo twarde słowa o mocnym państwie zamieniają się nagle w litanię próśb o akceptację?
4 komentarze:
pieknie wylapane. ale i tak trudno mi uwierzyc, ze ta tesknota moze by silniejsza od pychy i buty.
Dobre! Przecież równie dobrze mógłby takie coś powiedzieć Jaruzel albo Gierek! :)
Konstrukcja i przesłanie tego tekstu jednoznacznie chyba mówi nam, gdzie żyjemy!
Pewnie nie jest, ale każda, dla nich śmiertelna choroba od czegoś musi zacząć.
Jaszczur
Tutaj bym polemizował.
Gierek i Jaruzel nie mówili o tym, że Partię trzeba kochać i szanować, oni uznawali to za pewnik.
A poza tym nie musieli. Ich los nie zależał od sondaży i wyborów tylko od tego, czy Wszechmocny na Kremlu zrobił regularną kupkę.
Tusk i Komoruski zachowują się jak podstarzali, porzuceni przez widownię i narzekający na swój los celebryci.
Prześlij komentarz