niedziela, 9 października 2011

Nadciąga rzeźnik

Muszę wyznać, że po 1989 r. wyniki wyborów mieszkańców Polski, rozumiane nie tylko jako głosowanie ale szerzej, jako ich reakcja na sprawy publiczne, zaszokowały i zasmuciły mnie tylko raz.

W 1992 r., kiedy przy otwartej kurtynie, używając w tym celu demokratycznego sztafarzu, peerelowska esbecja zlikwidowała zagrażający jej interesom, polski rząd.

Bez żadnej, powszechniejszej reakcji czy protestu społecznego.

Po tych wydarzeniach wiedziałem już, że skoro trzy lata po "odzyskaniu wolności" ten symbol zła i strachu systemu komunistycznego straszy i obezwładnia tak łatwo, tak wielu (proszę sprawdzić wyniki wyborów parlamentarnych w 1993 r. i prezydenckich w 1995 r.), to większość mieszkańców Polski zaakceptuje prawie wszystko, co im zostanie do zaakceptowania podsunięte.

Potem było lekkie, przyjemne zaskoczenie w 2005 r. i już tylko ogromny niesmak w ostatnich wyborach prezydenckich.

No cóż, większość mieszkańców Polski oduczono demokracji, zanim nabrali jakiejkolwiek wprawy w jej używaniu.

Brak tej umiejętności zawsze jednak, prędzej czy później, nadrabia się przemocą.

Jeśli nie przez owych mieszkańców używaną, to przez nich doznawaną.

Cztery lata powszechnie uznawanych za złe rządów (negatywne oceny rządu nawet w oficjalnych sondażowniach sięgają 70%), służalczośc wobec Rosji i Niemiec, podwyżki cen i podatków, itd., itp. i rządzący dostają jeszcze więcej głosów?

W takiej sytuacji wybory można nawet sfałszować, bo większość mieszkańców Polski ma to po prostu gdzieś.

Mówiąc obrazowo, bydło mając do wyboru czerwonego rzeźnika i weterynarza, wybrało rzeźnika.

Bo przystojniejszy.

Dobranoc Państwu?

Niekoniecznie.

Teraz za edukację niedorozwiniętego zmysłu wolności mieszkańców Polski zabiorą się elektryczny ogłuszacz, piła, tasak i zestaw noży.

Po Smoleńsku i wobec nadciągającego, gigantycznego kryzysu ekonomicznego innych narzędzi, nawet gdyby bardzo chciał, rzeźnik nie ma i obsługiwać nie potrafi.

I teraz sprawa będzie bardzo prosta.

Albo zabiją, albo nauczą odruchu samoobrony.

Pytanie tylko, kto ma ich naturalne wobec zbliżającego się topora odruchy zamienić w sztukę samoobrony?

Kto ma ich jej nauczyć, zorganizować i poprowadzić?

Brak komentarzy: