poniedziałek, 16 stycznia 2012

Gangi III RP

Ciekawie nam się rok zaczął. Wygląda na to, że pod pewnymi względami będzie ci on przełomowy. Narastająca miłość między rządzącymi Wybrańcami a ich elektoratem oraz zbliżanie się punktu dla rządzących docelowego sprawiają bowiem, że przestają się liczyć jakiekolwiek pozory.

Telewizja transmituje zawalenie się państwowego budynku, po czym na ekranie pojawia się rozradowana twarz rzecznika prasowego rządu, który oświadcza – „Jak sami Państwo widzieli, budynek stał, stoi i stać będzie!” Natychmiastowy sondaż odpowiedzi na pytanie – „Czy budynek stoi?” - daje 40% odpowiedzi na tak, 30% na nie oraz 20% „czekam na kiełbasę, która mnie przekona do jednej z dwóch powyższych”.

Pewnie, w nieskończoność tak się nie da. Jedyni zajęci nie rabunkiem, a rządzeniem w obecnej ekipie, czyli spece od wizerunku doskonale wiedzą, że olbrzymia większość informacji, jakie odbiera ludzki mózg to wrażenia wzrokowe. W wypadku istot z tak spustoszonymi umysłami, jak elektorat PO, ten odsetek sięga pewnie 99%. Stąd też przewiduję karierę metody „na pułkownika Przybyła”, gdzie na ekranie nic nie widać, a wszystko ma się odbywać w wyobraźni widzów.

Tylko że ćwiczenie wyobraźni niesie za sobą pewne niebezpieczeństwo. Że się mianowicie ta wyobraźnia może usamodzielnić. W takich warunkach „Pomidor czyli Jarosław Kaczyński” jako odpowiedź na wszystkie pytania i wątpliwości, prędzej czy później zacznie fermentować.

Nawet mieczysławy rakowskie „dziennikarstwa” III RP zaczynają zauważać, że polityka Partii przestaje spełniać oczekiwania klas tej Partii do rządzenia niezbędnych. Tylko co z tego? Doczekają się oni, jak ich pierwowzór, reakcji think-tanku z Łubianki na zmieniający się świat? Oj, nie widać i nie słychać. Zresztą za pierwszym razem był jakiś zachodni wzorzec, na którym można się było oprzeć, a teraz co, powrót do pięciolatek i centralizmu demokratycznego? To już jest, a mietki i tak narzekają.

Kto by się tym jednak przejmował. Wątpliwości jajogłowych dworaków oraz zamęt w głowach elektoratu to są w tej chwili dla rządzących problemy ezoteryczne. Na szczeblu realiów rozkręca się bowiem właśnie wojna wszystkich ze wszystkimi o wszystko, o co jeszcze poważnemu gangsterowi walczyć wypada. Bez żadnych osłonek i zbędnych konwenansów. Rywin nie przychodzi już do Michnika, tylko publicznie próbuje mu wrzucić przez okno granat. Na razie z gazem łzawiącym.

Początek roku należał do białej mafii. Podrażniona przez szukająca kozła ofiarnego dla ukrycia swoich przekrętów władzę, pokazała zęby. Włada, osiągając cel propagandowy, oczywiście się z ataku na lekarzy wycofała. Zostali jeszcze aptekarze i ogólne wrażenie, że tym razem bijatyka o pieniądze oraz pozycję w strukturach nad III RP dominujących wkroczyła w sferę kompletnego chaosu.

Tym bardziej, że równocześnie ruszyli do boju na oczach wszystkich Mundurowi kontra Cywile. Był w PRL taki serial o milicyjnym psie Cywilu. Złamany Strzał Pułkownika Przybyła wprowadził do tej bitwy element upiornej groteski.

Co dalej?

Głupki od gazu kontra Leśnicy, jak już się lasy państwowe sprywatyzuje i będzie o coś, co pod tymi lasami leży, warto boje toczyć?

A może biała mafia zacznie się między sobą i przy użyciu „swoich ludzi u władzy” tłuc o najlepsze kąski z „prywatyzacji, co to jej nie będzie” majątku publicznej służby zdrowia?

Kto wie, czy nie czeka nas także bój o „substancję mieszkaniową” i tereny po spółdzielniach mieszkaniowych, gdy się już zbankrutuje a lokatorów, długami postraszywszy, ubezwłasnowolni lub eksmituje? No bo prawdę mówiąc, po co budować mieszkania skoro można je, mając władzę, ukraść? A skoro wszyscy tak kochają Bareję, to i dokwaterowywanie eksmitowanych jeszcze mającym mieszkania, jako np. forma spłaty zadłużenia, pójdzie jak z płatka.

Po drodze oczywiście państwo rąbnie majątek ludzi, którzy złożyli swoje pieniądze w SKOKach, a kolejna bitwa między gangami może rozgorzeć o jego podział.

Na koniec Bronek ruszy na Donka. Już osobiście, a nie poprzez harcowników.

Tak czy inaczej, widowisk nam nie zabraknie, bo powyższa lista z pewnością nie jest pełna.

Nic nie bywa tak efektowne i intrygujące, jak prawdziwi gladiatorzy na ringu i walka do krwi ostatniej. A potem ostateczny upadek. Walczących i widzów.

Zwłaszcza, gdy wołają nań sukces.

Brak komentarzy: