piątek, 23 listopada 2012

Nic po nim?

No i mamy kolejną aferę z Arturem Nicponiem w roli głównej. Tym razem z reklamą jego skinheadowego emploi w otoczeniu gdańskich mebli na czołówkach portali, tytułowych stronach gazet i w głównych wydaniach telewizyjnych wiadomości. Jak to się skończy, jeszcze nie wiadomo. Na razie jest wielce prawdopodobne, że Nicpoń wyleci z PIS.

Co o tym wszystkim sądzić?

Poziom "sporu" między głównymi od lat antagonistami w Polsce, a więc zwolennikami wyżynania się o koryto także we własnym stadzie oraz tymi, którzy zdają sobie sprawę, że bez wydzielenia i ochrony tego, co wspólne, a także bez obrony stada przed agresją z zewnątrz, raczej prędzej niż później wszyscy znikniemy z powierzchni ziemi, już dawno temu - Bartoszewski, Palikot, Niesiołowski, Cyba, Smoleńsk - przekroczył poziom zwykłego bandytyzmu. I to bandytyzmu uprawianego słowem oraz czynem przez jedną tylko ze stron.

W blasku podpalanej przez palikotów stodoły, to wszystko co wypisuje Nicpoń jawi się czasem pieśnią skauta o poranku. No bo porównajmy - "Zastrzelimy i wypatroszymy Jarosława" w zestawieniu z "Czy można by urządzić referendum na temat zastrzelenia Tuska?". Pamiętając cały czas, ze ci pierwsi mają na koncie, co najmniej swoich, dokumentowanych co chwila, marzeń i intencji, morderstwo Rosiaka oraz Smoleńsk.

Ba, ktoś zaraz powie, ale myśleć sobie, nawet pisać, byle na wlasne konto, to jedno, ale wstępować do PIS, jak Nicpoń, a potem dawać propagandzie taki pretekst do ataku na PIS i Kaczyńskiego?

No i tutaj zaczynają się prawdziwe schody, bo na ten dylemat nie ma łatwej odpowiedzi, a sposoby rozumowania, które do niej prowadzą, są w dużym uproszczeniu dwa.

Albo wierzymy w istnienie w Polsce, nawet ułomnej, chorej, ale wciąż dającej jakąś nadzieję na "kartkową wolność" (od kartki wyborczej) demokrację, albo nie.

W pierwszym wypadku sprawa jest dość prosta. To co robi od dwóch lat Nicpoń, który po wstąpieniu do PIS i rozreklamowaniu tego faktu, założył zdobywającą szybko popularność stronę internetową i zaczął tam, jak to się mówi "jechać po bandzie", to albo skrajna głupota, albo działalność mająca świadomie zaszkodzić PIS i Kaczyńskiemu. Niezależnie od ostatecznego celu owej szkody, o czym później. I niezależnie od używanych przez Nicponia kontekstów, stylistyki czy poetyckich licencji.

Go to Hell, jeszcze jeden korwinowski (Nicpoń przyznaje, że był przez wiele lat miłośnikiem UPR) agencie!

Sprawa się komplikuje dla tych, którzy w demokrację w Polsce po 1989 r. nie wierzą. Dla których, to co obserwujemy od ponad 20 lat, to niemal wyłącznie, z krótkimi przerwami, jednokierunkowy proces systematycznego zdzierania tandetnej atrapy demokracji z obozowego baraku, w którym w rzeczywistości mamy z wszami i po wsze czasy zamieszkać. Nawet gdyby w tym baraku bywała, od czasu do czasu, ciepła woda i stereofoniczne (DTS?) kołchoźniki.

To są ci wszyscy, którzy nawet jeśli są zwolennikami demokracji, czyli olbrzymia większość, uważają, że demokrację w Polsce, choćby w tej wyśmiewanej, zachodnioeuropejskiej postaci, trzeba sobie dopiero wywalczyć. Kto wie, czy nie z narażeniem własnej, indywidualnej wolności, zdrowia, a może nawet życia.

Wielu z nich drażni potulne kultywowanie przez Kaczyńskiego legalizmu, opartego o prawo stanowione - i nieprzestrzegane, kiedy tylko ma ona na to ochotę - przez rządzącą Polską mafię. I choć nie zawsze wiedzą, co wlaściwie Kaczyński powinien robić zamiast tego, prawie nie ma wśród nich zwolenników barykad i rewolucji za wszelką cenę, to jednak czują, że stosunki PISu z trupem demokracji a la III RP pachną dewiacją oraz olbrzymim marnotrawstwem energii i środków.

Bo wiedzą na pewno, że "demokracja" medialnej jaczejki, postkomunistycznej, Państwowej Komisji Wyborczej oraz ruskich serwerów wszelkie tego typu wysiłki wchłonie jak czarna dziura.

Bo domyślają się, że niezależnie od tego, co Kaczyński powie czy nie powie, zrobi czy nie zrobi, tresowana hałastra wścieknie się na Tuska nie dlatego, że pozwolił na Amber Gold, ale za to że dopuścił do ujawnienia tej sprawy i pozwolił na wygrażanie brudnym, opozycyjnym paluchem nawet synowi Pomazańca.

Nie za to, że zamieniono czyjeś zwłoki, ale za to że dopuszczono do ekshumacji i powtórnych pogrzebów. Że jacyś tam prokuratorzy pojechali z urządzeniami badać ten nieszczęsny wrak samolotu i coś tam, kurwa, wykryli.

I tak dalej.

Wszelki powrót do jedynej, akceptowanej przez nich polityki wobec opozycyjnych "Żydów III RP", zawartej w krótkim, kapralskim - "Spierdalaj!!!" - budził i wciąż budzi ich niekłamany entuzjazm.

Jaki jest rozkład tych dwóch grup, nazwijmy ich entzujastami i sceptykami, w elektoracie który nas interesuje, a więc wśród ludzi po prostu zainteresowanych Polską?

Oczywiście, dominują entuzjaści.

Która z tych grup jest bliżej prawdy o Polsce AD 2012 R.?

Moim zdaniem sceptycy.

Od czego należy zacząć lecznie lub naprawę czegokolwiek?

Od właściwej diagnozy. Od stanięcia oko w oko z rzeczywistością i zmierzenia się z faktami, a nie naszymi, choćby najszlachetniejszymi urojeniami.

No i najważniejsze. Jeśli nawet te fakty są tak miażdżące, jak w ocenie sceptyków, nie wolno dopuścić, aby odebrały wiarę w sens i chęć działania.

Tym bardziej, ze w miarę zbliżania się do celów III RP, walka z wrogami władzy zaostrza się bezustannie. Oswajanie wszystkich z delegalizacją PIS, Trybunał Stanu dla Kaczyńskiego, kryminał dla Macierewicza. Tak, wiem że tej władzy nie udaje się właściwie żadna, bardziej skomplikowana operacja poza aktami indywidualnej przemocy i terroru.

No i złodziejstwo. Tylko, że tu jest sytuacja na poziomie stada szczurów, stojących naprzeciwko rozwalajacej się stodoły, wypełnionej podziurawionymi workami ze zbożem. Czasem się szczurki, ku uciesze okradanych, poubiera w śmieszne czapeczki, czasem każe polatać dziecinnym balonikiem, a czasem część z nich poprzebiera za koty.

I to jest cała logistyka.

Jednak przeprowadzić na przykład coś na kształt stanu wojennego, skoro wysypują się na prościutkim montażu z Brunobomberem?

No właśnie, i tu jest Nicpoń pogrzebany.

Bo o ile aresztowanie pojedyńczych przywódców może być dla rządzących zadaniem do wykonania, to zmierzenie się z odpowiednio dużą liczbą zdesperowanych, pewnych swego ludzi, świadomych, że żadne, oficjalne struktury w sytuacji skrajnego zagrożenia w niczym im nie pomogą, już niekoniecznie.

Czy to co robił Artur Nicpoń było jedynie osłabianiem PIS, czy kosztownym dla wszystkich, w tym także dla ćwiczącego ten proceder, ale w sumie potrzebnym wylewaniem wiadra amoniaku pod nosy zacnych, acz otumanionych wpatrywaniem się w słupki popularności, pokażą najbliższe 2-3 lata, a może nawet miesiące.

Pod warunkiem, że Nicpoń po ewentualnym wyrzuceniu z PIS, nie zacznie natychmiast atakować Kaczyńskiego i swojej, bylej partii. I próbować na przykład zakładać własne, "właściwe" ugrupowanie.

Bo wtedy od razu wszystko będzie jasne jak drut, obciągany Spawaczowi przez elektryka Bolka.
 
 

3 komentarze:

Grzegorz Laskowski pisze...

Wolność to utopia!

viilo pisze...

Dobrze wylozone.

legionista pisze...

Dlaczego dosc ciekawe notki wklejasz na salonie/sic/,sportowe na ten przyklad?Sa ludzie,ktorzy wiedza,gdzie Cie znalezc.Bo np.poklocilbym sie z Toba o Radwanska,ze o cembrzykach Bonka nie wspomne?
Pozdr.