No i mamy kolejną aferę z Arturem Nicponiem w
roli głównej. Tym razem z reklamą jego skinheadowego emploi w otoczeniu
gdańskich mebli na czołówkach portali, tytułowych stronach gazet i w głównych
wydaniach telewizyjnych wiadomości. Jak to się skończy, jeszcze nie wiadomo. Na
razie jest wielce prawdopodobne, że Nicpoń wyleci z PIS.
Co o tym wszystkim sądzić?
Poziom "sporu" między głównymi od lat
antagonistami w Polsce, a więc zwolennikami wyżynania się o koryto także we
własnym stadzie oraz tymi, którzy zdają sobie sprawę, że bez wydzielenia i
ochrony tego, co wspólne, a także bez obrony stada przed agresją z zewnątrz,
raczej prędzej niż później wszyscy znikniemy z powierzchni ziemi, już dawno
temu - Bartoszewski, Palikot, Niesiołowski, Cyba, Smoleńsk - przekroczył poziom
zwykłego bandytyzmu. I to bandytyzmu uprawianego słowem oraz czynem przez jedną
tylko ze stron.
W blasku podpalanej przez palikotów stodoły, to
wszystko co wypisuje Nicpoń jawi się czasem pieśnią skauta o poranku. No bo
porównajmy - "Zastrzelimy i wypatroszymy Jarosława" w zestawieniu z "Czy można
by urządzić referendum na temat zastrzelenia Tuska?". Pamiętając cały czas, ze
ci pierwsi mają na koncie, co najmniej swoich, dokumentowanych co chwila, marzeń
i intencji, morderstwo Rosiaka oraz Smoleńsk.
Ba, ktoś zaraz powie, ale myśleć sobie, nawet
pisać, byle na wlasne konto, to jedno, ale wstępować do PIS, jak Nicpoń, a potem
dawać propagandzie taki pretekst do ataku na PIS i Kaczyńskiego?
No i tutaj zaczynają się prawdziwe schody, bo na
ten dylemat nie ma łatwej odpowiedzi, a sposoby rozumowania, które do niej
prowadzą, są w dużym uproszczeniu dwa.
Albo wierzymy w istnienie w Polsce, nawet
ułomnej, chorej, ale wciąż dającej jakąś nadzieję na "kartkową wolność" (od
kartki wyborczej) demokrację, albo nie.
W pierwszym wypadku sprawa jest dość prosta. To
co robi od dwóch lat Nicpoń, który po wstąpieniu do PIS i rozreklamowaniu tego
faktu, założył zdobywającą szybko popularność stronę internetową i zaczął tam,
jak to się mówi "jechać po bandzie", to albo skrajna głupota, albo działalność
mająca świadomie zaszkodzić PIS i Kaczyńskiemu. Niezależnie od ostatecznego
celu owej szkody, o czym później. I niezależnie od używanych przez Nicponia
kontekstów, stylistyki czy poetyckich licencji.
Go to Hell, jeszcze jeden korwinowski (Nicpoń
przyznaje, że był przez wiele lat miłośnikiem UPR) agencie!
Sprawa się komplikuje dla tych, którzy w
demokrację w Polsce po 1989 r. nie wierzą. Dla których, to co obserwujemy od
ponad 20 lat, to niemal wyłącznie, z krótkimi przerwami, jednokierunkowy proces
systematycznego zdzierania tandetnej atrapy demokracji z obozowego baraku, w
którym w rzeczywistości mamy z wszami i po wsze czasy zamieszkać. Nawet gdyby w
tym baraku bywała, od czasu do czasu, ciepła woda i stereofoniczne (DTS?)
kołchoźniki.
To są ci wszyscy, którzy nawet jeśli są
zwolennikami demokracji, czyli olbrzymia większość, uważają, że demokrację w
Polsce, choćby w tej wyśmiewanej, zachodnioeuropejskiej postaci, trzeba sobie
dopiero wywalczyć. Kto wie, czy nie z narażeniem własnej, indywidualnej
wolności, zdrowia, a może nawet życia.
Wielu z nich drażni potulne kultywowanie przez
Kaczyńskiego legalizmu, opartego o prawo stanowione - i nieprzestrzegane, kiedy
tylko ma ona na to ochotę - przez rządzącą Polską mafię. I choć nie zawsze
wiedzą, co wlaściwie Kaczyński powinien robić zamiast tego, prawie nie ma
wśród nich zwolenników barykad i rewolucji za wszelką cenę, to jednak czują, że
stosunki PISu z trupem demokracji a la III RP pachną dewiacją oraz olbrzymim
marnotrawstwem energii i środków.
Bo wiedzą na pewno, że "demokracja" medialnej
jaczejki, postkomunistycznej, Państwowej Komisji Wyborczej oraz ruskich serwerów
wszelkie tego typu wysiłki wchłonie jak czarna dziura.
Bo domyślają się, że niezależnie od tego, co
Kaczyński powie czy nie powie, zrobi czy nie zrobi, tresowana hałastra wścieknie
się na Tuska nie dlatego, że pozwolił na Amber Gold, ale za to że dopuścił do
ujawnienia tej sprawy i pozwolił na wygrażanie brudnym, opozycyjnym paluchem
nawet synowi Pomazańca.
Nie za to, że zamieniono czyjeś zwłoki, ale za to
że dopuszczono do ekshumacji i powtórnych pogrzebów. Że jacyś tam prokuratorzy
pojechali z urządzeniami badać ten nieszczęsny wrak samolotu i coś tam, kurwa,
wykryli.
I tak dalej.
Wszelki powrót do jedynej, akceptowanej przez
nich polityki wobec opozycyjnych "Żydów III RP", zawartej w krótkim, kapralskim
- "Spierdalaj!!!" - budził i wciąż budzi ich niekłamany entuzjazm.
Jaki jest rozkład tych dwóch grup, nazwijmy ich
entzujastami i sceptykami, w elektoracie który nas interesuje, a więc wśród
ludzi po prostu zainteresowanych Polską?
Oczywiście, dominują entuzjaści.
Która z tych grup jest bliżej prawdy o Polsce AD
2012 R.?
Moim zdaniem sceptycy.
Od czego należy zacząć lecznie lub naprawę
czegokolwiek?
Od właściwej diagnozy. Od stanięcia oko w oko z
rzeczywistością i zmierzenia się z faktami, a nie naszymi, choćby
najszlachetniejszymi urojeniami.
No i najważniejsze. Jeśli nawet te fakty są tak
miażdżące, jak w ocenie sceptyków, nie wolno dopuścić, aby odebrały wiarę w sens
i chęć działania.
Tym bardziej, ze w miarę zbliżania się do celów
III RP, walka z wrogami władzy zaostrza się bezustannie. Oswajanie wszystkich z
delegalizacją PIS, Trybunał Stanu dla Kaczyńskiego, kryminał dla Macierewicza.
Tak, wiem że tej władzy nie udaje się właściwie żadna, bardziej skomplikowana
operacja poza aktami indywidualnej przemocy i terroru.
No i złodziejstwo. Tylko, że tu jest sytuacja na
poziomie stada szczurów, stojących naprzeciwko rozwalajacej się stodoły,
wypełnionej podziurawionymi workami ze zbożem. Czasem się szczurki, ku uciesze
okradanych, poubiera w śmieszne czapeczki, czasem każe polatać dziecinnym
balonikiem, a czasem część z nich poprzebiera za koty.
I to jest cała logistyka.
Jednak przeprowadzić na przykład coś na kształt
stanu wojennego, skoro wysypują się na prościutkim montażu z Brunobomberem?
No właśnie, i tu jest Nicpoń pogrzebany.
Bo o ile aresztowanie pojedyńczych przywódców
może być dla rządzących zadaniem do wykonania, to zmierzenie się z odpowiednio
dużą liczbą zdesperowanych, pewnych swego ludzi, świadomych, że żadne, oficjalne
struktury w sytuacji skrajnego zagrożenia w niczym im nie pomogą, już
niekoniecznie.
Czy to co robił Artur Nicpoń było jedynie
osłabianiem PIS, czy kosztownym dla wszystkich, w tym także dla ćwiczącego ten
proceder, ale w sumie potrzebnym wylewaniem wiadra amoniaku pod nosy zacnych,
acz otumanionych wpatrywaniem się w słupki popularności, pokażą najbliższe 2-3
lata, a może nawet miesiące.
Pod warunkiem, że Nicpoń po ewentualnym
wyrzuceniu z PIS, nie zacznie natychmiast atakować Kaczyńskiego i swojej, bylej
partii. I próbować na przykład zakładać własne, "właściwe" ugrupowanie.
Bo wtedy od razu wszystko będzie jasne jak drut,
obciągany Spawaczowi przez elektryka Bolka.
3 komentarze:
Wolność to utopia!
Dobrze wylozone.
Dlaczego dosc ciekawe notki wklejasz na salonie/sic/,sportowe na ten przyklad?Sa ludzie,ktorzy wiedza,gdzie Cie znalezc.Bo np.poklocilbym sie z Toba o Radwanska,ze o cembrzykach Bonka nie wspomne?
Pozdr.
Prześlij komentarz